alicja napisał(a):
... a może by tak wrócić do korzeni? ... czy jesteśmy gotowi na podjęcie tej trudnej dla nas decyzji?
"Bądźcie gotowi"
Nasz Zbawiciel dał to ostrzeżenie, kiedy miał odejść z tego świata, przynajmniej odejść w sposób widoczny. Przewidywał, że upłyną setki lat, zanim powróci. Znał swoje własne zamiary, zamiary Ojca: pozostawić stopniowo świat samemu sobie, odbierać mu stopniowo dowody Jego miłosiernej obecności. Przewidywał zapomnienie, w jakie popadnie u nawet uczniów..., stan świata i Kościoła, jakim go widzimy obecnie, gdzie przez tak długą nieobecność nie wierzy się w Jego powrót.
Dzisiaj szepcze nam miłosiernie do ucha, abyśmy nie zawierzali temu, co widzimy i nie dzielili ogólnej niewiary, aby świat nas nie pociągnął za sobą, ale byśmy „uważali na siebie, czuwali i modlili się” (Łk 21,34.36), oczekujcie Jego przyjścia. To miłosiernie ostrzeżenie powinno zawsze być obecne w naszych myślach, tak bardzo jest dokładne, uroczyste i naglące.
Nasz Pan przewidział swoje pierwsze przyjście, a jednak zaskoczył wszystkich, kiedy przyszedł. Przybędzie w nagły sposób także i drugim razem i zaskoczy ludzi, teraz, kiedy, nie mówiąc ile czasu upłynie przed Jego powrotem, postawił naszą wiarę i miłość na straży czujności... Powinniśmy faktycznie nie tylko wierzyć, ale i oczekiwać; nie tyko kochać, ale i oczekiwać; nie tylko usłuchać, ale i oczekiwać. Oczekiwać na co? Na to wielkie wydarzenie, jakim jest przyjście Chrystusa... Zdaje się, że otrzymaliśmy szczególne zadanie...: większość z nas ma ogólną ideę tego, co oznacza wierzyć, obawiać się, kochać i usłuchać, ale być może mniej rozumiemy co znaczy „oczekiwać”.
Bł. kardynał John Henry Newman (1801-1890), kapłan, założyciel Oratorium w Anglii