Rożne wywiady , wywiady… Robiłam je przez całe życie - w pracy , w domu , na ulicy ; z obowiązku, ciekawości, podziwu, wyrozumiałości, współczucia, miłości…
Jeden z nich:
WYWIAD Z PISARZEM I PUBLICYSTĄ RYSZARDEM GŁOWACKIM
M.: Mówi się, że pasja to sprawcza siła naszego działania. W jaki sposób odkryłeś swoje pasje i je rozwijałeś?
R.: Już w liceum wiedziałem, że będę pisał, chociaż z polskiego z reguły dostawałem trójki. Wydawałem nawet pisaną ręcznie gazetkę "Głos z kąta" (bo siedziałem w rogu klasy). A trzeba pamiętać, że były to najgorsze lata stalinizmu i niezależne pisanie w ogóle było mocno kontrowersyjną sprawą... Potem na studiach bardzo często wędrując po górskich rajdach wydawałem na ich zakończenie gazetkę tworzoną na kolanie, a jej tytuł brzmiał: "Głos Afryka". "Afrycy" to była drużyna rajdowa z Krakowa, której byłem członkiem. Moje dodatkowe pasje to wędrówki po górach i po świecie, w których odwiedziłem ponad 50 krajów na pięciu kontynentach.
M.: Często osoby wędrujące po górach określa się mianem „twardziele”. Czego można się nauczyć od nich?
R.: Miłośnicy gór to z reguły ludzie o dużej wrażliwości, stąd tak wielu wśród nich poetów, malarzy, muzyków, a tych trudno nazwać twardzielami. Mnie pasjonowały od młodości, a kiedy stałem się człowiekiem dojrzałym, szybko zrobiłem uprawnienia przewodnickie i czynnie zająłem się prowadzeniem wycieczek. Oprócz naszych Karpat i Tatr, wziąłem udział w Alpiniadzie w bułgarskich górach Riła. Później przemierzyłem Kaukaz, Ałtaj, Andy oraz Himalaje. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie jednak pasma Gorganów i Czarnohory.
M.: Jesteś z zawodu geologiem, skąd to zainteresowanie pisarstwem i do tego literaturą fantastyczno-naukową ?
R.: W latach 60. rozpocząłem pracę w wyuczonym zawodzie, lecz dalej i jeszcze silniej ciągnęło mnie do świata. Ostatecznie pojechałem do Egiptu i tam zafrapowało mnie, że moja świeżo wyprana chusteczka do nosa wyschła na balkonie w ciągu kilku minut. To było impulsem dla zbadania dlaczego tak duże jest tam parowanie. Zastanowiłem się jak wykorzystać w tym kontekście liczne afrykańskie depresje, szczególnie Kattara (150 metrów poniżej poziomu morza). Wpadałaby tam rzeka wielkości Wisły i natychmiast wyparowałaby! A energia elektryczna z tego procesu i wszystkie minerały rozpuszczone w wodzie morskiej byłyby do dyspozycji. Po powrocie do kraju napisałem artykuł i wkrótce zwyciężył on w konkursie miesięcznika "Problemy". Tak ukierunkowany zostałem na twórczość fantastyki naukowej.
M.: Co było inspiracją do zwiedzania przez Ciebie świata.?
R.: Ziemia jest wspaniałym miejscem, planetą wymarzoną do życia. Widziana z kosmosu cieszy oczy niespotykanym błękitem wód, bielą chmur i lodowców, żółtością pustyń i delikatną mgiełką atmosfery. Wędrowcy z całego świata podziwiają zieleń amazońskiej dżungli, bezmiar wydm saharyjskich, rozbuchaną żywiołowość raf koralowych, wściekłość gejzerów Islandii, ryczącą potęgę wodospadu Iguacu, surowość skutych wiecznym mrozem niekończących się przestworów Antarktydy, dziką wyniosłość Himalajów. Ale same wytwory natury to zbyt mało dla naszej ambicji. Człowiek zbudował na swojej planecie mnóstwo warownych zamków, wspaniałych pałaców, miast z potężnymi drapaczami chmur Manhattanu i Dubaju, fabryk wytwarzających wszystko co jest mu do życia mniej lub bardziej potrzebne. Ruszył w przestrzeń pozaziemską i ślad jego buta odbity jest w księżycowym pyle, uzbrojony w najnowsze przyrządy spojrzał w przeszłość na miliardy lat oraz w swój własny genom. Ma się więc czym poszczycić.
M.: Nie samym chlebem człowiek żyje, ale i …
R.: Dla wrażliwych jestestw jakżeż pustym byłby ten świat bez tworów zaistniałych z potrzeby ducha. Bez monumentalizmu piramid i wspaniałości egipskich świątyń, bez tajemniczości Machu Picchu i maestrii budowniczych mauzoleum Tadż Mahal, bez strzelistego piękna gotyckich katedr z ich witrażami przesiewającymi promienie słoneczne, bez matczynej boleści uzewnętrznionej w kompozycji Piety Michała Anioła, mnóstwa obrazów o tematyce religijnej, bez nieskończonej łagodności oświeconego oblicza Buddy. Czymże byłaby muzyka bez Requiem Mozarta, bez inspirowanych wiarą przepięknych kompozycji, bez przejmujących dźwięków cerkiewnych chórów, czy ludowych kolęd?
M.: Czy się z tym zgadzasz, że ludziom potrzebne są przeżycia religijne, wiara ? R.: Wiara potrzebna jest większości ludzi jak chleb, jak powietrze do oddychania. Bez niej czują oni wewnętrzną pustkę. Od kiedy człowiek zaczął świadomie egzystować, nie mógł się pogodzić ze śmiercią i zaczął rozmyślać, co też może być tam, poza granicą żywota. Pierwotne plemiona – a jest ich jeszcze sporo na naszym globie – tworzą sobie najrozmaitsze wyobrażenia i mity. Im wszystkim, lub prawie wszystkim, Absolut kojarzy się ze Słońcem dającym życie, a jego zaćmienia przyjmowane są z największą trwogą! Pierwsze staroegipskie Teksty Piramid pochodzące sprzed 4,5 tysiąca lat miały ułatwić faraonowi dostanie się do „niebiańskiej strefy”. Są one najstarszymi pisemnymi dokumentami poświęconymi temu zagadnieniu. Wśród buddystów znana jest także Bar–do Thos–grol (Tybetańska Księga Umarłych) sporządzona dla nich znacznie później. Angkor Wat w Kambodży szczyci się największym na świecie kompleksem rezydencjonalno-świątynnym o powierzchni ok. 100 km2 (tak, tak!) wzniesionym ku czci hinduistycznego boga Wisznu pochodzącym sprzed tysiąca lat. Indyjskie Kadżuraho to wzniesiony w tym samym okresie zespół 85 świątyń sławiących miłość. Do dziś pozostało ich tylko 25, lecz nadal wzbudzają podziw licznych odwiedzających.
M.: Co sądzisz o dialogu międzyreligijnym i potrzebie ekumenizmu ?
R.: Na świecie jest wiele różnych wierzeń. Z ich powodu niepotrzebnie wybuchało mnóstwo wojen i ginęły miliony istnień ludzkich. Dlatego trzeba uznać ich równorzędność i prowadzić trudne nieraz rozmowy. Wielki Polak, papież Jan Paweł II, doceniał dialog z innymi wyznaniami i spotykał się z przywódcami religijnymi wielkich światowych wierzeń: judaizmu, islamu, buddyzmu, modlił się pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie, rozmawiał z Dalajlamą. Trzeba tu wspomnieć o stosunkowo młodych religiach zrodzonych na półwyspie indyjskim i opartych na ekumenizmie jak sikhizm uważający, że Boga można kochać nazywając go Allachem, Jahwe czy Kryszną, lub jedna z najmłodszych religii, bahaizm, z jego ciągiem „boskich posłańców” (Abrahamem, Buddą, Jezusem czy Mahometem). M. :Czy osoby niewierzące też mogą doświadczyć cudu ? R.: Historia zna wiele przykładów nieprawdopodobnych zdarzeń wymykających się jakiejkolwiek logice. Religie – nie tylko chrześcijaństwo – nazywają je cudami. W Nowym Testamencie jest między innymi opis przywrócenia przez Chrystusa wzroku niewidomemu w pobliżu Jerycha słowami: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła (Łk 18,42). I stało się, bo przecież wiara czyni cuda. Psychika ludzka jest tak skonstruowana, by panować nad ciałem. Doskonale są znane i udokumentowane liczne przypadki uzdrowień w klinikach po zastosowaniu środka zwanego placebo. Jest to zupełnie nie ingerująca chemicznie substancja, a jej skuteczność polega na wierze pacjenta w zapewnienia lekarza. Zdarzają się także przypadki samoistnego wyleczenia z najcięższych przypadłości przez chorych o niezwykle silnej motywacji psychicznej. Jak choćby zwalczenie nawrotu nowotworu mózgu przez Aleksandra Sołżenicyna, bowiem bardzo chciał on przeżyć, by opisać potworności sowieckiego systemu łagrów.
M.: „Nie ma windy do sukcesu. Musisz wejść po schodach”. Czy mógłbyś to stwierdzenie odnieść do siebie.
R.: Tak. Mogę z pełną odpowiedzialnością zawyrokować, że życie mi się udało, że jestem spełnionym człowiekiem. Ukończyłem interesujący kierunek studiów, założyłem rodzinę, mam wspaniałą żonę, syna i wnuki. Oprócz inżynierskiej pracy zawodowej zajmowałem się pisarstwem, dziennikarstwem i publicystyką. W dorobku mam wydanych 19 książek o łącznym nakładzie 850.000 egzemplarzy, w tym 220 tysięcy tłumaczeń na czeski (3), niemiecki (1), rosyjski (3) i węgierski (2). Na antenie radiowej zrealizowano kilka moich słuchowisk i jedną z powieści. Inna doczekała się zakupu praw filmowych przez Telewizję Polską. Moje noty biograficzne znajdują się w kilku encyklopediach tradycyjnych i multimedialnych oraz w szwajcarskim wydawnictwie WHO IS WHO W POLSCE 2003. Publikacje prasowe to ponad 350 artykułów.
M.: Czy przyjaźnie nawiązane przez Ciebie w okresie szkolnym przetrwały do dziś ?
R.: Człowiek jest najbardziej chłonny w okresie młodości, a nawiązane w tym czasie przyjaźnie trwają całe życie. Nie inaczej jest ze mną, absolwentem Liceum im. Marcina Kromera w Gorlicach. Znajomości z tamtych czasów spędzonych nad Ropą nawet się potęgują przy okazji spotkań rocznicowych, jak choćby tych ostatnich: pięćdziesięciolecia matury, stulecia liceum, czy spotkania w Wysowej zorganizowanego z powodu osiągnięcia przez nas słusznego wieku 70 lat! Ogromną rolę odgrywają też biesiady inicjowane w Szczucinie przez naszego kolegę księdza prałata Józefa Przybycienia, na które przyjeżdża wielu absolwentów z 1955 roku. Jest on znakomitym organizatorem i gospodarzem potrafiącym stworzyć niepowtarzalną atmosferę, a w czasie urządzanych wycieczek pokazywać nam najciekawsze obiekty okolicy. I za to mu chwała!
M.: Czy uważasz patriotyzm za istotny element w wychowaniu młodego pokolenia?
R.: Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że miłość rodzinnego kraju powinna być stawiana na jednym z pierwszych miejsc. Zwłaszcza takiego, co zaznał w swej historii bardzo wielu ciężkich przeżyć. I ponad wieku samodzielnego nieistnienia, po którym powstał niczym feniks z popiołów. Nie na darmo polskie kobiety haftowały na powstańczych sztandarach hasło: BÓG – HONOR – OJCZYZNA M.: Twoja ostatnia podróż to Izrael. Czym urzekł Cię ten kraj i ludzie?
R.: Żydzi jako jeden z niewielu narodów naszej planety posiadają swoją własną pisaną historię obejmującą okres niemalże czterech tysięcy lat ujętą w Starym Testamencie, będącym dla nich wiecznie żywym źródłem wiary i szczegółowych przepisów zachowania, mających ich odróżniać od innych ludzi. Zdumiewający i godny podziwu to naród, ponieważ mimo niezliczonych pogromów, mimo otaczającej go zewsząd wrogości, której ekstremalnym wybuchem był zgotowany mu przez Niemców podczas drugiej wojny światowej Holocaust – zdołał przetrwać bez własnego państwa dwa tysiąclecia jako plemię. Przez ten ogromny szmat czasu rodziły się i znikały całe narody, powstawały i ginęły państwa i imperia, a lud żydowski pozostawał niezmieniony. I zawsze Biblia, a dokładniej pierwszych jej pięć ksiąg zwanych Torą, stanowiły i stanowią nie podlegający jakiejkolwiek krytyce, bo podany przez samego Boga – kodeks. A może stało się tak właśnie dzięki tym nie sprzyjającym warunkom, dzięki szerzącemu się wszędzie antysemityzmowi? Bo przecież nic tak nie wspomaga ewolucji jak twarda walka o byt. Przeciwności nauczyły Żydów pewnej ważnej życiowej mądrości: przyjmować z humorem wszelkie małe kłopoty i duże nieszczęścia niesione przez los. Żydzi są małym narodem, ale ich dokonania w sferze kultury i nauki, są ogromne, ich zdolności organizacyjne i adaptacyjne zdumiewają. Żydzi są małym narodem, ale w toku wielu tysięcy lat udowodnili swą ogromną płodność i gdyby nie ciągła ich fizyczna likwidacja – od czasów egipskich faraonów aż po faszystowskie Niemcy – byliby narodem ogromnym. Obecnie wszakże przyszedł taki czas, że ich przyrost naturalny jest najniższy w całej historii.
M.: Co byś powiedział młodym ludziom wkraczającym w życie?
R.: Nasi następcy mają tę wspaniałą cechę młodości nie przejmowania się dawanymi im radami. I niech tak pozostanie. Mam do nich tylko jedną prośbę: bądźcie ludźmi uczciwymi. Oczywiście o ile ktokolwiek z nich zechce przeczytać te słowa.
Dziękuję za rozmowę - Małgorzata
|