Ostatnia wizyta: Obecny czas: 22 Gru 2024, 08:55


Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 142 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 15  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 23 Cze 2011, 18:46 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Sty 2011, 01:27
Posty: 36
"[...]Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę.
Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią, po raz pierwszy, palec swego ojca, trzyma się go już zawsze.
Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł.
[...]
Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem.
Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę, powiedziałbym "kocham cię", a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz.
Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę..."

:P

_________________
http://majkaskowron.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 23 Cze 2011, 22:52 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Phil Bosmans

Moim hobby jest przyglądanie się ludziom,
Dla tej przyjemności opłaca się żyć.

Przyglądać się ludziom , to znaczy
chętnie oglądać własną żonę , męża swego…
Patrzeć chętnie na ojca i matkę swoją i na sąsiadkę.
Także na kolegów i przełożonych,
sprzedawczynię i niepełnosprawnego.
Chętnie oglądam ludzi, z którymi się spotykam,
Z którymi pracuję , z którymi żyję.

Przyglądać się ludziom to znaczy:
ukazywać im życzliwe oblicze,
zagadnąć ich , podać im rękę.
Pomóc im , gdy tej pomocy potrzebują.
Być przy nich w godzinie potrzeby.

Przyglądać się ludziom, to znaczy często:
wyjść z siebie samego,
przeskoczyć swój własny cień,
zejść z wysokiego piedestału,


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 24 Cze 2011, 07:55 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 27 Sty 2011, 10:26
Posty: 48
Małgosiu bardzo lubię Twoje wpisy. Dają dużo do myślenia i pokazują mi ile mam jeszcze do zrobienia. Przerażająco dużo.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 24 Cze 2011, 11:22 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Madziu, ja też . Tylko nie wszystko naraz. Najpierw ustal co i dlaczego chcesz zmienić , podziel na etapy i małymi kroczkami do przodu. Zbieraj informacje zwrotne na swój temat od przyjaciół czy widzą jakieś zmiany w Twoim zachowaniu, cechach charakteru na którym Ci zależy.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 24 Cze 2011, 11:32 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Rożne wywiady , wywiady… Robiłam je przez całe życie - w pracy , w domu , na ulicy ; z obowiązku, ciekawości, podziwu, wyrozumiałości, współczucia, miłości…

Jeden z nich:


WYWIAD Z PISARZEM I PUBLICYSTĄ RYSZARDEM GŁOWACKIM


M.: Mówi się, że pasja to sprawcza siła naszego działania. W jaki sposób odkryłeś swoje pasje i je rozwijałeś?

R.: Już w liceum wiedziałem, że będę pisał, chociaż z polskiego z reguły dostawałem trójki. Wydawałem nawet pisaną ręcznie gazetkę "Głos z kąta" (bo siedziałem w rogu klasy). A trzeba pamiętać, że były to najgorsze lata stalinizmu i niezależne pisanie w ogóle było mocno kontrowersyjną sprawą... Potem na studiach bardzo często wędrując po górskich rajdach wydawałem na ich zakończenie gazetkę tworzoną na kolanie, a jej tytuł brzmiał: "Głos Afryka". "Afrycy" to była drużyna rajdowa z Krakowa, której byłem członkiem. Moje dodatkowe pasje to wędrówki po górach i po świecie, w których odwiedziłem ponad 50 krajów na pięciu kontynentach.

M.: Często osoby wędrujące po górach określa się mianem „twardziele”. Czego można się nauczyć od nich?

R.: Miłośnicy gór to z reguły ludzie o dużej wrażliwości, stąd tak wielu wśród nich poetów, malarzy, muzyków, a tych trudno nazwać twardzielami. Mnie pasjonowały od młodości, a kiedy stałem się człowiekiem dojrzałym, szybko zrobiłem uprawnienia przewodnickie i czynnie zająłem się prowadzeniem wycieczek. Oprócz naszych Karpat i Tatr, wziąłem udział w Alpiniadzie w bułgarskich górach Riła. Później przemierzyłem Kaukaz, Ałtaj, Andy oraz Himalaje. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie jednak pasma Gorganów i Czarnohory.

M.: Jesteś z zawodu geologiem, skąd to zainteresowanie pisarstwem i do tego literaturą fantastyczno-naukową ?

R.: W latach 60. rozpocząłem pracę w wyuczonym zawodzie, lecz dalej i jeszcze silniej ciągnęło mnie do świata. Ostatecznie pojechałem do Egiptu i tam zafrapowało mnie, że moja świeżo wyprana chusteczka do nosa wyschła na balkonie w ciągu kilku minut. To było impulsem dla zbadania dlaczego tak duże jest tam parowanie. Zastanowiłem się jak wykorzystać w tym kontekście liczne afrykańskie depresje, szczególnie Kattara (150 metrów poniżej poziomu morza). Wpadałaby tam rzeka wielkości Wisły i natychmiast wyparowałaby! A energia elektryczna z tego procesu i wszystkie minerały rozpuszczone w wodzie morskiej byłyby do dyspozycji. Po powrocie do kraju napisałem artykuł i wkrótce zwyciężył on w konkursie miesięcznika "Problemy". Tak ukierunkowany zostałem na twórczość fantastyki naukowej.

M.: Co było inspiracją do zwiedzania przez Ciebie świata.?

R.: Ziemia jest wspaniałym miejscem, planetą wymarzoną do życia. Widziana z kosmosu cieszy oczy niespotykanym błękitem wód, bielą chmur i lodowców, żółtością pustyń i delikatną mgiełką atmosfery. Wędrowcy z całego świata podziwiają zieleń amazońskiej dżungli, bezmiar wydm saharyjskich, rozbuchaną żywiołowość raf koralowych, wściekłość gejzerów Islandii, ryczącą potęgę wodospadu Iguacu, surowość skutych wiecznym mrozem niekończących się przestworów Antarktydy, dziką wyniosłość Himalajów.
Ale same wytwory natury to zbyt mało dla naszej ambicji. Człowiek zbudował na swojej planecie mnóstwo warownych zamków, wspaniałych pałaców, miast z potężnymi drapaczami chmur Manhattanu i Dubaju, fabryk wytwarzających wszystko co jest mu do życia mniej lub bardziej potrzebne. Ruszył w przestrzeń pozaziemską i ślad jego buta odbity jest w księżycowym pyle, uzbrojony w najnowsze przyrządy spojrzał w przeszłość na miliardy lat oraz w swój własny genom. Ma się więc czym poszczycić.

M.: Nie samym chlebem człowiek żyje, ale i …

R.: Dla wrażliwych jestestw jakżeż pustym byłby ten świat bez tworów zaistniałych z potrzeby ducha. Bez monumentalizmu piramid i wspaniałości egipskich świątyń, bez tajemniczości Machu Picchu i maestrii budowniczych mauzoleum Tadż Mahal, bez strzelistego piękna gotyckich katedr z ich witrażami przesiewającymi promienie słoneczne, bez matczynej boleści uzewnętrznionej w kompozycji Piety Michała Anioła, mnóstwa obrazów o tematyce religijnej, bez nieskończonej łagodności oświeconego oblicza Buddy. Czymże byłaby muzyka bez Requiem Mozarta, bez inspirowanych wiarą przepięknych kompozycji, bez przejmujących dźwięków cerkiewnych chórów, czy ludowych kolęd?

M.: Czy się z tym zgadzasz, że ludziom potrzebne są przeżycia religijne, wiara ?

R.: Wiara potrzebna jest większości ludzi jak chleb, jak powietrze do oddychania. Bez niej czują oni wewnętrzną pustkę. Od kiedy człowiek zaczął świadomie egzystować, nie mógł się pogodzić ze śmiercią i zaczął rozmyślać, co też może być tam, poza granicą żywota. Pierwotne plemiona – a jest ich jeszcze sporo na naszym globie – tworzą sobie najrozmaitsze wyobrażenia i mity. Im wszystkim, lub prawie wszystkim, Absolut kojarzy się ze Słońcem dającym życie, a jego zaćmienia przyjmowane są z największą trwogą! Pierwsze staroegipskie Teksty Piramid pochodzące sprzed 4,5 tysiąca lat miały ułatwić faraonowi dostanie się do „niebiańskiej strefy”. Są one najstarszymi pisemnymi dokumentami poświęconymi temu zagadnieniu. Wśród buddystów znana jest także Bar–do Thos–grol (Tybetańska Księga Umarłych) sporządzona dla nich znacznie później. Angkor Wat w Kambodży szczyci się największym na świecie kompleksem rezydencjonalno-świątynnym o powierzchni ok. 100 km2 (tak, tak!) wzniesionym ku czci hinduistycznego boga Wisznu pochodzącym sprzed tysiąca lat. Indyjskie Kadżuraho to wzniesiony w tym samym okresie zespół 85 świątyń sławiących miłość. Do dziś pozostało ich tylko 25, lecz nadal wzbudzają podziw licznych odwiedzających.

M.: Co sądzisz o dialogu międzyreligijnym i potrzebie ekumenizmu ?

R.: Na świecie jest wiele różnych wierzeń. Z ich powodu niepotrzebnie wybuchało mnóstwo wojen i ginęły miliony istnień ludzkich. Dlatego trzeba uznać ich równorzędność i prowadzić trudne nieraz rozmowy. Wielki Polak, papież Jan Paweł II, doceniał dialog z innymi wyznaniami i spotykał się z przywódcami religijnymi wielkich światowych wierzeń: judaizmu, islamu, buddyzmu, modlił się pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie, rozmawiał z Dalajlamą. Trzeba tu wspomnieć o stosunkowo młodych religiach zrodzonych na półwyspie indyjskim i opartych na ekumenizmie jak sikhizm uważający, że Boga można kochać nazywając go Allachem, Jahwe czy Kryszną, lub jedna z najmłodszych religii, bahaizm, z jego ciągiem „boskich posłańców” (Abrahamem, Buddą, Jezusem czy Mahometem).

M. :Czy osoby niewierzące też mogą doświadczyć cudu ?

R.: Historia zna wiele przykładów nieprawdopodobnych zdarzeń wymykających się jakiejkolwiek logice. Religie – nie tylko chrześcijaństwo – nazywają je cudami. W Nowym Testamencie jest między innymi opis przywrócenia przez Chrystusa wzroku niewidomemu w pobliżu Jerycha słowami: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła (Łk 18,42). I stało się, bo przecież wiara czyni cuda. Psychika ludzka jest tak skonstruowana, by panować nad ciałem. Doskonale są znane i udokumentowane liczne przypadki uzdrowień w klinikach po zastosowaniu środka zwanego placebo. Jest to zupełnie nie ingerująca chemicznie substancja, a jej skuteczność polega na wierze pacjenta w zapewnienia lekarza. Zdarzają się także przypadki samoistnego wyleczenia z najcięższych przypadłości przez chorych o niezwykle silnej motywacji psychicznej. Jak choćby zwalczenie nawrotu nowotworu mózgu przez Aleksandra Sołżenicyna, bowiem bardzo chciał on przeżyć, by opisać potworności sowieckiego systemu łagrów.

M.: „Nie ma windy do sukcesu. Musisz wejść po schodach”. Czy mógłbyś to stwierdzenie odnieść do siebie.

R.: Tak. Mogę z pełną odpowiedzialnością zawyrokować, że życie mi się udało, że jestem spełnionym człowiekiem. Ukończyłem interesujący kierunek studiów, założyłem rodzinę, mam wspaniałą żonę, syna i wnuki. Oprócz inżynierskiej pracy zawodowej zajmowałem się pisarstwem, dziennikarstwem i publicystyką. W dorobku mam wydanych 19 książek o łącznym nakładzie 850.000 egzemplarzy, w tym 220 tysięcy tłumaczeń na czeski (3), niemiecki (1), rosyjski (3) i węgierski (2). Na antenie radiowej zrealizowano kilka moich słuchowisk i jedną z powieści. Inna doczekała się zakupu praw filmowych przez Telewizję Polską. Moje noty biograficzne znajdują się w kilku encyklopediach tradycyjnych i multimedialnych oraz w szwajcarskim wydawnictwie WHO IS WHO W POLSCE 2003. Publikacje prasowe to ponad 350 artykułów.

M.: Czy przyjaźnie nawiązane przez Ciebie w okresie szkolnym przetrwały do dziś ?

R.: Człowiek jest najbardziej chłonny w okresie młodości, a nawiązane w tym czasie przyjaźnie trwają całe życie. Nie inaczej jest ze mną, absolwentem Liceum im. Marcina Kromera w Gorlicach. Znajomości z tamtych czasów spędzonych nad Ropą nawet się potęgują przy okazji spotkań rocznicowych, jak choćby tych ostatnich: pięćdziesięciolecia matury, stulecia liceum, czy spotkania w Wysowej zorganizowanego z powodu osiągnięcia przez nas słusznego wieku 70 lat! Ogromną rolę odgrywają też biesiady inicjowane w Szczucinie przez naszego kolegę księdza prałata Józefa Przybycienia, na które przyjeżdża wielu absolwentów z 1955 roku. Jest on znakomitym organizatorem i gospodarzem potrafiącym stworzyć niepowtarzalną atmosferę, a w czasie urządzanych wycieczek pokazywać nam najciekawsze obiekty okolicy. I za to mu chwała!

M.: Czy uważasz patriotyzm za istotny element w wychowaniu młodego pokolenia?

R.: Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że miłość rodzinnego kraju powinna być stawiana na jednym z pierwszych miejsc. Zwłaszcza takiego, co zaznał w swej historii bardzo wielu ciężkich przeżyć. I ponad wieku samodzielnego nieistnienia, po którym powstał niczym feniks z popiołów. Nie na darmo polskie kobiety haftowały na powstańczych sztandarach hasło: BÓG – HONOR – OJCZYZNA

M.: Twoja ostatnia podróż to Izrael. Czym urzekł Cię ten kraj i ludzie?

R.: Żydzi jako jeden z niewielu narodów naszej planety posiadają swoją własną pisaną historię obejmującą okres niemalże czterech tysięcy lat ujętą w Starym Testamencie, będącym dla nich wiecznie żywym źródłem wiary i szczegółowych przepisów zachowania, mających ich odróżniać od innych ludzi. Zdumiewający i godny podziwu to naród, ponieważ mimo niezliczonych pogromów, mimo otaczającej go zewsząd wrogości, której ekstremalnym wybuchem był zgotowany mu przez Niemców podczas drugiej wojny światowej Holocaust – zdołał przetrwać bez własnego państwa dwa tysiąclecia jako plemię. Przez ten ogromny szmat czasu rodziły się i znikały całe narody, powstawały i ginęły państwa i imperia, a lud żydowski pozostawał niezmieniony. I zawsze Biblia, a dokładniej pierwszych jej pięć ksiąg zwanych Torą, stanowiły i stanowią nie podlegający jakiejkolwiek krytyce, bo podany przez samego Boga – kodeks. A może stało się tak właśnie dzięki tym nie sprzyjającym warunkom, dzięki szerzącemu się wszędzie antysemityzmowi? Bo przecież nic tak nie wspomaga ewolucji jak twarda walka o byt. Przeciwności nauczyły Żydów pewnej ważnej życiowej mądrości: przyjmować z humorem wszelkie małe kłopoty i duże nieszczęścia niesione przez los. Żydzi są małym narodem, ale ich dokonania w sferze kultury i nauki, są ogromne, ich zdolności organizacyjne i adaptacyjne zdumiewają. Żydzi są małym narodem, ale w toku wielu tysięcy lat udowodnili swą ogromną płodność i gdyby nie ciągła ich fizyczna likwidacja – od czasów egipskich faraonów aż po faszystowskie Niemcy – byliby narodem ogromnym. Obecnie wszakże przyszedł taki czas, że ich przyrost naturalny jest najniższy w całej historii.

M.: Co byś powiedział młodym ludziom wkraczającym w życie?

R.: Nasi następcy mają tę wspaniałą cechę młodości nie przejmowania się dawanymi im radami. I niech tak pozostanie. Mam do nich tylko jedną prośbę: bądźcie ludźmi uczciwymi. Oczywiście o ile ktokolwiek z nich zechce przeczytać te słowa.

Dziękuję za rozmowę - Małgorzata


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 26 Cze 2011, 15:33 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
SPOTKANIE Z KS. GUY GILBERTEM


Ciekawe spotkania z wybitnymi ludźmi Kościoła K. Tym razem z ks. G.Gilbertem.

Poznałam go z książek , w których opisał swoje doświadczenia duszpasterskie: „ Ksiądz wśród bandziorów”, "Ulica jest moim kościołem", "Wchodzą młodzi, wychodzą zwierzęta")- o młodych w więzieniu, "Nadzieja w pustych rękach", „W albie i w glanach", „Ubodzy bez miłości", „Awanturnik miłości", „Małe kroki miłości” . Polecam je wszystkim tym, którzy interesują się oraz pracują z młodzieżą najbardziej zagubioną , odrzuconą przez społeczeństwo. Przyznam , że zafascynowała mnie jego osobowość oraz metody wychowawcze i terapeutyczne jakie stosuje w swojej pracy duszpasterskiej, dlatego postanowiłam napisać coś więcej o nim. Ks.Guy Gilbert urodził się w 1935r. w Rochefort-sur-Mer w wielodzietnej rodzinie robotniczej (był jednym z piętnastu dzieci). Jego powołanie ujawniło się bardzo wcześnie,w wieku trzynastu lat. Jako kleryk odbył służbę wojskową w czasie wojny w Algierii. W !965 r. otrzymał święcenia kapłański i został mianowany wikariuszem w miejscowości Blida w Algierii, gdzie zaczął też swoją pracę z młodzieżą ulicy. Kontynuował ją po przyjeździe do Paryża. Jak na duszpasterza wygląda dość nietypowo; jak wielbiciel motocykli i "mody motocyklowej", a może raczej jak "podstarzały hipis"... Opuścił zakon i zamieszkał w XIX dzielnicy Paryża, a jego kościołem jest ulica , wiernymi młodociani najbardziej zagubieni, zbuntowani, samotni i potrzebujący. Ks. Gilbert wyciąga rękę do tych, którzy - z własnej czy nie własnej winy - znaleźli się na marginesie społeczeństwa, gdyż pod warstwą agresji dostrzegł w tych ludziach samotność i rozpacz. Pokochał tych, których inni już dawno skreślili, nie widząc dla nich szans - poszedł do ludzi odrzuconych, by nieść im Boga, tuląc ich z miłością. I zdobył sobie - jako kapłan i dobry przyjaciel - ich miłość i szacunek. We Francji reprezentuje w Radzie Biskupiej księży pracujących wśród odrzuconych przez społeczeństwo.

W jednej ze swoich książek ( Ksiądz wśród bandziorów) w ten sposób pisze o swojej pracy:

„Jestem kapłanem tego Kościoła. Widząc wszystko, co należy zmienić , rozumiem, że niektórzy chcieliby to robić z zewnątrz, ja wolę to robić od środka. . Należę do zespołu księży , z którymi jestem w dobrych stosunkach ( znacznie lepszych , niż wtedy, gdy mieszkaliśmy razem, a chłopcy przychodzili walić w drzwi o trzeciej rano !). Zależy mi na utrzymaniu więzi z biskupem : co roku w Wielki Czwartek idę do Notce -Dame , aby tę wieź odczuć i dać jej wyraz. Wieczorem odmawiam przed snem brewiarz : niektóre psalmy są cudowne , a poza tym jest to mój sposób na odnalezienie całego Kościoła . Ale nie chcę , żeby dzięki mnie chrześcijanie mieli spokojne sumienie w sprawie nieletnich przestępców . Niedawno w Breście pewna siostra zakonnica gratulowała mi : „ To, co ksiądz robi z młodzieżą , jest fantastyczne!” Ja jej na to : „ Chrzanisz ! Ja uczciwie robię , co do mnie należy i nie chce być specem do podziwiania”.
Opisuje również, jak rozumie wiarę współczesna młodzież, którą się zajmuje:

[...] „ Dla chłopaków Kościół to przede wszystkim skrzynki na ofiary , które można obrobić. A kryzys Kościoła przejawia się dla nich w tym , że w skrzynkach jest coraz mniej pieniędzy”.
[…] „Dla nich Kościół to księża i zakonnice. A w ogóle to nie ma problemu: Kościół jest bogaty i z bogatymi trzyma. Przecież księża zawsze dają pieniądze : sam znam chłopaka , który przez rok zbierał około 1500 franków miesięcznie ,chodząc tylko od plebani do plebanii. To najgorsze co można robić : jałmużna zachęca do żebrania, pogrąża chłopców jeszcze bardziej. Kościół mówi o dzieleniu się , nie o jałmużnie”.

A teraz ciekawe refleksje tego księdza na temat sprawowania Eucharystii z młodzieżą , którą wychowuje :

„ Zdarza mi się sprawować Eucharystię podczas weekendowych wypadów. Myślę , że lepiej chwalić Pana Boga w byle jakiejś klitce, niż widzieć , jak chłopaki wywołują panikę wkraczając do miejscowego kościoła . W takich razach gromadzą się przy mnie dookoła stołu , a ich postawa jest , moim zdaniem postawą prawdziwej modlitwy . Najpierw zapada głęboka cisza , a potem , w trakcie czytania Ewangelii , padają spontaniczne i osobiste barwne komentarze inspirowane historią Marii Magdaleny czy przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie. Słyszałem po jednej z takich „mszy , jak któryś z chłopców mówił kumplowi : Po tym czuję się inny , zupełnie nowy”. Nigdy nie zapomnę tonu prawdy w tym głosie, który mi uświadomił tamtego dnia , ile „maluczcy” wiedzą…

[…] „ Bo tylko ci, którzy , naprawdę się w życiu dzielą , wiedza instynktownie , czym jest Eucharystia: dzieleniem się miłością. Ileż razy słyszałem od ludzi żyjących w nędzy jak pariasi naszego społeczeństwa mówili : „ Guy , zajmij się nim , jemu jest ciężej niż mnie…” Tylko biedni dzielą się naprawdę . Tylko oni będą mogli pewnego dnia dostąpić prawdziwej Eucharystii.”

[…] A my , możni tego świata , zawłaszczyliśmy Chrystusowe przesłania i wypaczywszy jego naturę , pożywiamy się nim , spokojni i szczęśliwi , podczas gdy pod drzwiami czekają ludzie zgłodniali miłości i sprawiedliwości .

[…] Ksiądz pośród nich , ksiądz z nimi , dziwny kapłan bez wspólnoty wiernych , choć przysłany przez Kościół, działający w jego imieniu i w łączności z nim, pełen sprzeczności , zaangażowany w walkę społeczną i polityczną, umiejący gdy trzeba nadstawić karku , ksiądz dla ludu , który księdza nie oczekuje” …

Ks.G. Gilbert tak przedstawia swoje posłannictwo kapłańskie : „Wraz moimi współpracownikami pragnę dawać świadectwo miłości i sprawiedliwości . Wraz z wszystkimi ludźmi dobrej woli , którzy rozumieją , że odtrącona przez nas młodzież musi napotkać prawdziwe spojrzenie brata, aby stanąć na nogi. Tak rozumiem pełnienie swojego kapłaństwa , w samym sercu Kościoła .

Na koniec przychodzi mi do głowy takie pytanie :

Czy w naszym społeczeństwie nie potrzebujemy więcej takich księży, wychowawców, nauczycieli , psychologów i psychoterapeutów jak ks. Guy Gilbert i niewielka grupa Jemu podobnych?

I jeszcze taka refleksja:

„ Czasami wygląda na to, że nasza cywilizacja daje psu pierwszeństwo przed człowiekiem” - Guy Gilbert

Może ktoś osobiście zetknął się z ks. Guy Gilbertem lub innymi księżmi o podobnej charyzmie i ma ciekawe spostrzeżenia , refleksje na temat ich pracy duszpasterskiej z ludźmi oraz zechciałby się tym podzielić z Nami ( mogą być jakieś świadectwa).



*


PRZYPOWIEŚĆ PAULO COELHO:

WYBÓR NAJLEPSZE DROGI

Zapytany, czy droga wyrzeczeń prowadzi do raju, opat Antonio odrzekł: - Istnieją dwie takie drogi. Pierwsza jest drogą człowieka, który się umartwia i czyni pokutę, ponieważ wierzy, iż wszyscy jesteśmy przeklęci. Czuje się winny i niegodny szczęśliwego życia. On nigdy donikąd nie dojdzie, ponieważ Bóg jest święty i bezgrzeszny. Druga droga jest ścieżką


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 26 Cze 2011, 16:51 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Ciąg dalszy - dokończenie przypowieści Paulo Coelho :

"WYBÓR NAJLEPSZEJ DROGI" :

- Druga droga jest ścieżką wybraną przez człowieka, który zdaje sobie sprawę, że świat nie jest tak doskonały, jakim chcielibyśmy go widzieć. Niemniej jednak modli się, odprawia pokutę oraz nie szczędzi czasu i sil, aby otaczający go świat stał się lepszy. W jego przypadku obecność Boga jest nieustanną pomocą, a skutki tego owocować będą w raju.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 26 Cze 2011, 17:06 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
ARTUR ANDRUS

NA ULICY OTWARTEJ DŁONI

Zostanie po nas mało, zdecydowanie mniej
niż by po nas zostało, gdyby nam było lżej.
Wspomnień zostanie niewiele, zostanie po nas zgoła
żal zawinięty w popielec, chyba, że się
powoła, powoła, powoła.

Towarzystwo Przyjaciół Człowieka
na ulicy otwartej dłoni
czynne od teraz do zawsze, wystarczy zadzwonić
Towarzystwo Przyjaciół Człowieka
na ulicy otwartej dłoni,
czynne od teraz do zawsze, wystarczy (dryń)
zadzwonić, zadzwonić.

Zostanie po nas tyle ile powinno być
jeśli znajdziemy chwile dla których warto żyć.
Dzień, w którym dobro odkryto uwieczni się na pomnikach.
Natomiast za przyzwoitość
otrzyma się, otrzyma certyfikat.

Towarzystwo Przyjaciół Człowieka
na ulicy otwartej dłoni
czynne od teraz do zawsze, wystarczy zadzwonić
Towarzystwo Przyjaciół Człowieka
na ulicy otwartej dłoni,
czynne od teraz do zawsze, wystarczy (dryń)
zadzwonić, zadzwonić.

Zostanie po nas więcej, niźli na razie jest
jeśli człowiecze serce wykona ludzki gest.
Jeżeli czułym dreszczem szarpnie i zakołysze
I dzięki temu ktoś jeszcze
na wizytówce napisze, napisze.

Towarzystwo Przyjaciół Człowieka
na ulicy otwartej dłoni
czynne od teraz do zawsze, wystarczy zadzwonić
Towarzystwo Przyjaciół Człowieka
na ulicy otwartej dłoni,
czynne od teraz do zawsze, wystarczy (dryń)
zadzwonić, zadzwonić.

DOBRY POMYSŁ , A MOŻE KTOŚ MA INNY ……………………………………..


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 26 Cze 2011, 17:48 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Wrz 2010, 19:40
Posty: 3370
Miejscowość: ŁÓDŹ
'''
PODAJ NUMER TELEFONU DO OTWARTEJ DŁONI .


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Najpiekniejsza praca - praca nad sobą
PostWysłany: 26 Cze 2011, 21:06 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
O NUMER TELEFONU TRZEBA ZAPYTAĆ P. ARTURA ANDRUSA , KTÓRY

JEST AUTOREM TEGO WIERSZA . GDYBYM ZNAŁA NUMER CHĘTNIE

ZADZWONIŁABYM . POTRZEBUJEMY NIE TYLKO TEJ JEDNEJ , ALE

WSZYSTKIE NA KULI ZIEMSKIEJ, TAKIE POWINNY BYĆ.

TYLKO OD NAS ZALEŻY CZY STWORZYMY JE.

WIERZĘ W CUDA , WIĘC BYĆ MOŻE !

POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WIARY W TE ULICE.


Góra
Offline Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 142 posty(ów) ]  Moderator: puniek Idź do strony Poprzednia  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 ... 15  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 10 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Theme created StylerBB.net & intensys.pl