*344. Jiddu Krishnamurti - Rozmowy ze sobą .
Piątek , 30 marca 1984 roku. Był piękny i słoneczny poranek. Wybrałem się na spacer prostą drogą prowadzącą prosto w dół. Na niezwykle błękitnym niebie nie było żadnej chmurki. Słońce grzało przyjemnie , nie było za gorąco. Czułem się wspaniale. Liście lśniły , a powietrze się iskrzyło. Był to naprawdę niezwykły , cudownie piękny poranek. Wysoka góra wznosząca się ponad zielonymi wzgórzami wydawała się niedostępna. Gdy tak szedłem , przepełniony spokojem, nie myśląc zbyt wiele , zobaczyłem leżący liść , mieniący się zielenią i jasną czerwienią , liść jesienny. Jakże był piękny , pełen prostoty w swej śmierci, a zarazem wciąż pełen życia , urody i witalności całego drzewa i lata. Dziwne , lecz nie zwiądł. Przyjrzałem mu się uważnie i dostrzegłem żyłki i łodyżkę oraz jego kształt. Ten liść był całym drzewem. Dlaczego ludzie umierają w takiej nędzy , nieszczęściu , z powodu chorób , po [ przedawkowaniu narkotyku ] , starzy, zgrzybiali , pokurczeni , wstrętni ? Dlaczego nie mogą umrzeć naturalnie , tak pięknie jak ten liść ? Czego nam brakuje? Chociaż mamy tylu lekarzy , medycynę , szpitale , operacje i choć uznajemy życie za udrękę [ choć za przyjemność również ] , zdaje się , że nie potrafimy umierać z godnością , z prostotą , z uśmiechem. Pewnego razu , idąc aleją, usłyszałem za sobą melodyjną pieśń obdarzoną starożytną siłą transkrytu. Zatrzymałem się i rozejrzałem wokół. Najstarszy syn, nagi do pasa , niósł dzban z terakoty , w którym płonął ogień. Dwóch mężczyzn niosło jego zmarłego ojca , przykrytego białą płachtą , wszyscy śpiewali. Znałem tę pieśń i o mało do nich nie przyłączyłem się. Minęli mnie , a ja podążyłem za nimi. Szli drogą , śpiewając , a najstarszy syn płakał. Nieśli jego ojca na plażę , gdzie przygotowywano już duży stos drewna. Ułożyli jego ciało na szczycie i wzniecili ogień. Wszystko było tak naturalne , tak niezwykle proste. Nie było kwiatów , nie było karawanu , nie było czarnych powozów zaprzężonych w czarne konie. Wszystko było spokojne i dostojne. A ja patrzyłem na ten liść i na tysiące liści tego drzewa. Zima oderwała liść od matki i rzuciła na ścieżkę , gdzie mógłby teraz całkowicie uschnąć , zmarnieć , zostać porwanym przez wiatry i zaginąć. Jeżeli się uczy dzieci matematyki , pisania i czytania , całego tego przyswajania wiedzy, powinno się też uczyć je dostojeństwa śmierci traktowanej nie jako straszne nieszczęście , któremu ewentualnie trzeba się będzie stawiać czoła . Uczyć dzieci , że to przynależy do codzienności , tak jak przyglądanie się błękitowi nieba czy konikowi polnemu . To uczenie się śmierci , jest jak wyrzynanie się zębów i inne uciążliwości dzieciństwa. Dzieci są niesłychanie ciekawe. Jeżeli dostrzega się naturę śmierci , wówczas nie trzeba wyjaśniać , że wszystko umiera , że z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Wówczas śmierć objaśnia się dzieciom bez cienia strachu , co sprawia , że czują one - nie pod koniec życia , gdy ma się pięćdziesiąt , sześćdziesiąt lub dziewięćdziesiąt lat - iż życie i umieranie jest jednością , że śmierć jest jak ten liść . Spójrzmy na starych mężczyzn i stare kobiety. Jakże niedołężnie , nieszczęśliwie i brzydko wyglądają , jacy są zagubieni. Czy nie dzieje się to dlatego , że w rzeczywistości nie rozumieją oni ani życia , ani śmierci ? Przeżyli już swoje życie , zmarnowali je na ustawiczne konflikty , które rozwijały ich ,, JA ,, , ich ,, EGO ,, . Dni upływają nam na nieustannym zmaganiu się z różnymi konfliktami , nieszczęściami , na zabawie i przyjemnościach ,na piciu , braniu narkotyków , łóżkowego zaliczania niewinnych małolatek , paleniu papierosów , przesiadywaniu do późna w nocy, a przede wszystkim na pracy , pracy i jeszcze raz pracy. A pod koniec swojego życia człowiek staje nagle twarzą w twarz ze zjawiskiem zwanym śmiercią i jest nią przerażony. Uważa się , że zawsze może je zrozumieć , może je głęboko odczuć. Dziecku kierującemu się ciekawością można pomóc zrozumieć śmierć , mówiąc , że nie jest to po prostu wyniszczenie ciała przez choroby , podeszły wiek , czy jakiś wypadek , lecz , że każdego dnia wraz z jego końcem kończy się jego życie. Nie ma zmartwychwstania - jest to przesąd , dogmat. Wszystko na tej przepięknej ziemi żyje , umiera , rodzi się i odchodzi. By uchwycić ten całościowy proces życia , potrzeba rozumu. Nie rozumu myślącego , książek , [ to nie jest książka ] wiedzy lecz wrażliwego , kochającego i współczującego rozumu . Można być pewnym , że jeżeli nauczyciel rozumie znaczenie śmierci , jej dostojeństwo, niezwykłą prostotę umierania , rozumie ją nie intelektualnie , lecz dogłębnie , wówczas będzie w stanie przekazać uczniowi lub dziecku. Będzie potrafił powiedzieć , że umierania , że końca który jest czymś nieuniknionym , nie należy się obawiać, gdyż jest elementem życia , stanowi z nim jedność. Zatem uczeń lub dziecko , dorastając , nigdy, nie będzie lękać się do końca. Jakże straszne byłoby , gdyby wszyscy ludzie , którzy żyli przed nami , wszystkie przeszłe pokolenia wciąż żyły na ziemi. Początek nie jest końcem. Chciałbym pomóc - nie , jest to złe słowo - chciałbym w swoich moich naukach przedstawić śmierć jako pewien rodzaj realności , jako coś aktualnego. Chciałbym powiedzieć nie komuś umierającemu , lecz każdemu z was , bez względu na to , czy jest młody , czy stary , że śmierć jest czymś nieuchronnym, z czym wszyscy będziemy musieli stanąć twarzą w twarz. Nie ma ona nic wspólnego ze łzami , samotnością , rozdzieleniem z bliskimi. Jakże łatwo zabijamy , nie tylko zwierzęta , by zyskać pożywienie. Powszechnie zabijamy również bez potrzeby, jedynie dla rozrywki , nazywając to sportem - zabijamy sarny ponieważ jest sezon łowiecki. Zabicie sarny jest jak zabicie sąsiada. Zabijacie zwierzęta , ponieważ utraciliście kontakt z naturą , ze wszystkimi istotami żyjącymi na naszej ziemi. Zabijacie , tocząc wojny z powodu wielu romantycznych , nacjonalistycznych i politycznych przekonań. W imię Boga zabijaliście ludzi. Przemoc i zabijanie idą ze sobą w parze. Gdy tak patrzyłem na ten martwy liść w całej jego krasie, dogłębnie pojąłem , uświadomiłem sobie , czym jest moja własna śmierć. Uświadomiłem sobie całą śmierć , nie tylko jej koniec lecz także i początek. Śmierć nie jest niczym przerażającym , czymś , czego należało uniknąć , co należy odsuwać od siebie . Jest raczej czymś , z czym trzeba obcować każdego dnia. Z takiego rozumienia śmierci rodzi się poczucie nieskończoności.
|