Ostatnia wizyta: Obecny czas: 22 Gru 2024, 08:20


Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 5 posty(ów) ] 
Autor Wiadomość
 Temat postu: Tomasz Merton
PostWysłany: 01 Gru 2011, 18:05 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Mar 2011, 14:39
Posty: 377
Chciałabym przybliżyć postać, być może niektórym znaną:
Tomasz Merton mnich-eremita, poeta, pisarz, duspasterz, artysta malarz i fotografik, mistyk, znawca duchowości Dalekiego Wschodu, ekumenista, pacyfista, ikona pop kultury doby dzieci-kwiatów.
Ten późniejszy piwosz "pijany Bogiem", skłócony ze swoimi kościelnymi przełożonymi, wychowywany wraz z bratem przez ojca w duchu indyferentyzmu religijnego, wręcz ateizmu i swobody, spędził dzieciństwo i bujną młodość na podróżach głownie we Francji, USA i Wielkiej Brytanii.
W czasie studiów w Columbia University zapoznaje się z kulturą Dalekiego Wschodu oraz pracamia św. Augustyna, Tomasza a Kempis, Ignacego Loyolii. Te studia wyznaczą główny nurt jego życia. Pod ich wpływem zaczyna zmieniać swoje poglądy religijne. W 1938 przyjmuje chrzest w Kościele rzymskokatolickim. Niedługo potem uświadamia sobie, że jego powołaniem jest życie zakonne. Próbuje wstąpić do franciszkanów, jezuitów a 10.grudnia 1941, w parę dni po ataku Japonii na Pearl Harbor, przybywa do Opactwa Gethsemani w stanie Kentucky. Jest to opactwo trapistów, zakonu o najostrzejszej z ostrych reguł. Przybiera imię Maria Ludwik i w 1947 roku składa śluby wieczyste. Jego życie zakonne nie jest łatwe. Z jednej strony bardzo surowa reguła a z drugiej niesamowity wprost talent literacki. Z jednej strony odpowiadająca tej regule wewnętrzna potrzeba kontemplacji, skupienia w samotności skierowana ku Bogu a z drugiej strony wewnętrzne poczucie wolności, potrzeba podzielenia się z bliźnim swoim przeżywaniem Boga i świata oraz przekonanie o konieczności zmiany tego świata. Kontemplacja i obserwacja, mistyka i analiza.
Merton całe swoje chrześcijańskie życie szukał, wchodził w konflikt z władzami Kościoła ale nigdy nie przekroczył granicy nieposłuszeństwa. Wybrał Kościół świadomie i trwał w nim. Długo nie mógł znaleźć właściwej formuły "funkcjonowania" u trapistów. Myślał o przejściu do kartuzów czy kamedułów, również zakonów kontemplacyjnych, o surowej regule. Szukał samotoności ale, jak pisał jego późniejszy sekretarz Hartmann "nie o samotność mu chodziło ale o Boga". Targały nim konflikty sumienia, wątpliwośći ale i poważne studia, poszukiwania prawdy. W końcu lat 50-tych uznano, że Merton nie mieści się w sztywnych regułach zakonnych i trzeba stworzyć mu określoną przestrzeń do działania. W roku 1960 otrzymał prawo do zamieszkania we własnej pustelni na terenie opactwa, pełnej działalości literackiej i duszpasterskiej. Inauguruje grupę spotkań ekumenicznych, staje się jawnym zwolennikiem ruchów pacyfistycznych, dialogu chrześcijan z kulturami Dalekiego Wschodu polegającego na wzajemnym poznawaniu i szacunku. Wyprzedził swoje czasy i to w sposób bardzo spektakularny. Od połowy lat 60-tych pacyfizm stał się charakterystyczną formą sprzeciwu wobec polityki a Beatlesi peregrynujący do Indii zapoczątkowali masową modę na kulturę Indii i Wschodu.
Merton odwołuje się często do pojęcia ekumenizmu ale nie rozumianego jako rodzinę wiary, czyli nurtu scalającego różne odłamy chrześcijaństwa ale widzi szerszą perspektywę oikomene jako "rodzinę duchową człowieka poszukującego sens życia i jego ostatecznego celu". Wychodzi poza formy tradycyjnie rozumianego chrześcijaństwa. Sięga po studia nad tradycją zen, buddyzmem, taoizmem, sufizmem. Nie robi tego z punktu widzenia doktryny katolickiej, bo jak pisze tak: "pisząc o zen, próbuje wyjaśnić zen, a nie doktrynę katolicką". Próbuje opisać i wyrazić językiem dla nas zrozumiały tak odległe nam zjawiska. Studiując je dochodzi do zaskakującej konkluzji. Efektem praktyk religijnych tamtej sfery są przeżycia mistyczne porównywalne do tych, które są udziałem praktyk chrześcijańskich. Dobitnie to pokazuje w swojej pracy, będącej zbiorem esejów "Mistycy i mistrzowie zen", gdzie zestawia (ale nie konfrontuje krytycznie) różne odmiany mistyki chrześcijańskiej (Ojcowie Kościoła, monastycyzm protestancki, mistycyzm rosyjski) które mają podobne formy i osiągają zbliżone cele jak tradycyjna praktyka zenistyczna.
Merton postuluje pełne otwarcie i poznanie dalekowschodniego, przebogatego dorobku duchowego. Udowadnia, że dzięki temu można na nowo i pełniej odczytać Jezusa. Ze strony Mertona nie jest to jedynie rozważanie akademickie, konkluzja wynikająca z lektury pism. Merton na sobie wypróbował te postulaty. Równolegle ze studiami poddawał się praktykom medytacyjno-kontemplacyjnym właściwym dla Dalekiego Wschodu.
Merton nie był ewangelizatorem w tradycyjnym słowa tego znaczeniu. Był wędrowcem, samotnikiem, który paradoksalnie przyciągał tłumy. Postacią niewątpliwie charyzmatyczną i docierającą (przy całej swojej alienacji) do mas. Na zarzuty, że nie jest ewangelizatorem, żarliwym obrońcą prawdziwej wiary, że nie jedzie do Indii by nawracać, a medytować z braminami, pisał: "Naszym zadaniem jest teraz nauczyć się, że jeśli potrafimy odbyć podróż na kraniec ziemi i znaleźć samych siebie w tak różnym od nas aborygenie, to pielgrzymka będzie owocna. Dlatego pielgrzymka jest konieczna, w tej czy innej postaci. Siedzenie w domu i medytacja nad boską obecnością na nasze czasy nie wystarczy. Musimy się wybrać w długą podróż i przekonać się, że obcy, którego tam spotkamy, nie jest inny od nas - co jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że znajdziemy w nim Chrystusa.
Człowiek jest gotów zostać bogiem, a zamiast tego często okazuje się bałwanem. - jedna z jego maksym.
CDN

_________________
http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Tomasz Merton
PostWysłany: 01 Gru 2011, 18:20 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16 Wrz 2010, 13:07
Posty: 859
W latach 80 - tych wymienialiśmy się myślami Mertona przy każdej nadarzającej się okazji. Myślę, że obrałaś Kaju właściwy kierunek do rozważań w tym adwentowym czasie łaski powrotu do Boga. :)

_________________
www.alicjan.blogspot.com


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Tomasz Merton
PostWysłany: 03 Gru 2011, 23:32 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Mar 2011, 14:39
Posty: 377
Słyszę Cię, mówiącego do mnie: „Dam ci wszystko, czego pragniesz. Poprowadzę cię w samotność, poprowadzę cię drogą, której nie potrafisz absolutnie zrozumieć, bo chcę, żeby to była droga najkrótsza. Wszystkie rzeczy wokoło ciebie uzbroją się przeciwko tobie, aby się wyrzec ciebie, aby cię ranić, aby ci sprawić ból, a przez to doprowadzić cię do osamotnienia. Ich wrogość sprawi, że pozostaniesz wkrótce sam. Wyrzucą cię precz, opuszczą cię, odrzekną się ciebie i będziesz samotny. Wszystko, co cię dotknie, będzie cię palić i z bólu będziesz cofał twoją rękę, aż oddalisz się od wszystkich rzeczy stworzonych. Wtedy znajdziesz się zupełnie sam. Nie pytaj, kiedy ani gdzie, ani jak się to stanie. Czy na jakiejś górze, czy w więzieniu, czy na pustyni, czy w obozie koncentracyjnym, czy w szpitalu, czy też w Gethsemani. To nie ma znaczenia. Nie pytaj mnie więc, bo i tak ci nie odpowiem. Nie będziesz wiedział, dopóki się tam nie znajdziesz. Zakosztujesz prawdziwej samotności mojej męki i mojego ubóstwa i poprowadzę cię na wyżyny mojej radości; umrzesz we Mnie i odnajdziesz wszystkie rzeczy w głębi Mojego Miłosierdzia, które stworzyło cię w tym celu i prowadziło cię z Prades na Bermudy, do St. Antonin, do Oakham, do Londynu, do Cambridge, do Rzymu, do New Yorku, do Columbii, do parafii Corpus Christi, do św. Bonawentury i do cysterskiego opactwa ubogich mnichów pracujących w Gethsemani: abyś mógł stać się bratem Boga i nauczyć się poznawać Chrystusa ludzi wypalonych płomieniem”.
T. Merton Siedmiopiętrowa góra
Przypomina mi to trochę Stachurę - ale on poszedł w karty, nocne życie...

_________________
http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Tomasz Merton
PostWysłany: 05 Gru 2011, 12:28 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Mar 2011, 14:39
Posty: 377
Pozwolę sobie w ten adwentowy czas pocytować trochę Mertona
Być świętym to znaczy być sobą - chyba z książki Nikt nie jest samotną wyspą

_________________
http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Tomasz Merton
PostWysłany: 06 Gru 2011, 20:01 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Mar 2011, 14:39
Posty: 377
Na poczatku Siedmiopietrowej Góry Merton pisze -
Przyszedłem na świat ostatniego dnia stycznia 1915 r pod znakiem Wodnika, w czasie wielkiej wojny, w cieniu gór francuskich, gdzieś na pograniczu Hiszpanii. Z natury wolny, stworzony na obraz Boga, byłem jednak więźniem własnej gwałtowności i własnego egoizmu na podobieństwo świata, w którym się urodziłem. Był on istotnie obrazem piekła, pełen ludzi takich jak ja, kochających Boga, a jednocześnie Go nienawidzących; stworzonych do Jego miłości, a zamiast niej żyjący w lęku i beznadziejnie sprzecznych z sobą pragnieniach
Dalej tłumaczy:
W wychowaniu dziecka naszej epoki matka nie przywiązywała szczególnej wagi do takich rzeczy, jak kościoły i określone wyznania. Jak się domyślam, sądziła, że pozostawiony sam sobie wyrosnę na spokojnego, sympatycznego deistę, który nie zrazi się nigdy żadnymi przesądami.Miałem być indywidualny i odznaczać się oryginalnością. Miałem mieć określony charakter i nie być towarem masowym, według ogólnego modelu burżuja nie wysuwającego się z szeregu. Gdybym do końca wzrastał w tym domu (matka Mertona zmarła przedwcześnie) prawdopodobnie ten kopleks by się we mnie rozwinął i zrobił ze mnie dobrze wychowanego, uczciwego sceptyka, uprzejmego, inteligentnego i może nawet pożytecznego.

Naznaczony okrucieństwem II wojny w książce pt. Posiew kontemplacji napisał:

U korzeni wszystkich wojen stoi strach nie tylko wzajemny strach ludzi przed sobą, ile ogólny strach przed wszystkim. Nie jest to jedynie obopólny brak zaufania: jest to brak zaufania nawet do siebie samych. Jeśli ludzie nie są pewni, czy znienacka ktoś ich nie zamorduje, to jeszcze mniej są pewni tego, czy w pewnej chwili sami nie popełnia samobójstwa. Nie potrafią zaufać niczemu, bo przestali wierzyć w Boga. Chcesz położyć kres wojnom ucz ich kochać i ufać Bogu. Albowiem tylko miłość, a to znaczy pokora – może przepędzić strach- który jest źródłem wszelkich wojen.
Gdyby ludzie naprawdę pragnęli pokoju, prosiliby o niego Boga, a on dałby go im. Ale dlaczego
miałby im udzielać pokoju, którego w rzeczywistości świat nie chce. Dla niektórych pokój oznacza jedynie swobodę wyzyskiwania innych. Dla innych czas na pochłanianie dóbr ziemskich bez konieczności przerywania sobie tej przyjemności dla nakarmienia tych, którzy na wskutek ich chciwości umierają z głodu.

Może w kontekście tych słów łatwiej będzie zrozumieć plany Szpaka, kolejnej wyprawy z Sacrosongiem tym razem za Ocean do Chicago. Sacrosong założony przez Karola Wojtyłę dwa tygodnie przed wyborem na papieża - po wyborze ideę podjął m.in. Szpak, jako diakon, i następnie po latach samotnie podjął się kontynuacji, niezbyt rozumianej idei pokoju między religiami, narodami. Zespół przez SB przeznaczony do kasacji, dziś również nie specjalnie rozpieszczany - trwa...

_________________
http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 5 posty(ów) ]  Moderator: puniek

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 10 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Theme created StylerBB.net & intensys.pl