doziemiobiecanej.pl
http://doziemiobiecanej.pl/forum/

CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...
http://doziemiobiecanej.pl/forum/viewtopic.php?f=13&t=1483
Strona 1 z 2

Autor:  A. Szpaku [ 27 Sty 2012, 16:44 ]
Temat postu:  CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

Proponuję ten temat po oglądnięciu fotek Jarka z lat 70-siątych. Oprócz tych ciekawych tematów i postów na naszej stronie, czy nie chcielibyśmy się bardziej poznać? Powiedzieć coś o sobie?Dowiedzieć się o naszych sukcesach i porażkach, radościach i smutkach...i "CIESZYĆ SIĘ Z CIESZĄCYMI - WTEDY MASZ SZCZĘŚCIE ZA DARMO! Przecież najważniejszy jest CZŁOWIEK. TY,JA I ONA. I MIŁOŚĆ AMOR ALBO PRZYJAŹŃ MIĘDZY NAMI. Erich Fromm mówi, że: miłość to: "TROSKA, ODPOWIEDZIALNOŚĆ, POSZANOWANIE, POZNANIE! Zakochani się znają. Znaliśmy się kiedyś więcej, liczniej i cieplej. ZLOTY TO BYŁY SPOTKANIA PRZYJACIÓŁ I ZNAJOMYCH. "Rozmnażać talenty" to było rozmnażać przyjaciół. Nie wybrzydzam na nas dzisiaj. Ale brakuje - chyba nie tylko mnie -takich przyjacielskich ZLOTÓW-SPOTKAŃ ze swoimi ludkami. Oprócz ciekawych tematów i postów, chciałbym się tak zwyczajnie dowiedzieć: co u Ciebie stary, czy kochany przyjacielu? Pamiętam, jak wielu mówiło: "kocham wszystkich ludzi". Może więcej szczerości wobec siebie a przez to zaufania? Byliśmy tacy - równi, znaliśmy się świetnie, mówiliśmy sobie ksywkami. Czy internet nie mógłby zastąpić zlotów skoro je nam odebrał?

Autor:  koma70.70 [ 27 Sty 2012, 17:09 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

Szpaku,z ust mi to wyjąłeś (albo spod klawiatury)
Sama się często zastanawiam co słychać u ludzi,których ostatnio widziałam z 15 lat temu.
Może tu zaglądają...a może ktoś z Was wie co teraz u nich?
Pierwsza połowa lat 90-tych zeszłego wieku (jak to brzmi!),kto zna,kto pamięta:
-fantastycznie malującą Marynarę albo Marynarkę (Ewa z Lublina)
-przepięknie śpiewającą Szasię (Basia z Przemyśla)
-dredziastą ówczas Magdę z Rzeszowa co marchewek do słoiczków pakować nie chciała (bo spleśniałe były)
-co porabia ojciec Marek Kosacz,który hodował roślinkę zwaną pielgrzymką?
-co u naszego starego stara i jego kierowcy Marka?
-a może ktoś pamięta Ryśkę (Magda z Wrocławia albo Lubina)
-była jeszcze ekipa z Trzonki Rafał i inni
-był Regan,którego kojarzę z Trzonka lub Iwlą
oj było ich było...a dziś GDZIE ONI SĄ...

Autor:  A. Szpaku [ 27 Sty 2012, 17:28 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

Co u mnie w domu?
1 stycznia byłem na przepięknym weselu Sary w Moszczance. 8 duchownych, Benedyktyni.
W ub. tygodniu byłem 2x na nartach. Raz z góry Żar, długość trasy 1 600 m. nad zalewem żywieckim, drugi raz u mojego proboszcza w jego wiosce rodzinnej, przepięknej Bogdanówce, k/Mszany. Szliśmy niedaleko tych miejscowości z pielgrzymką.
Skończyłem chodzenie "po kolędzie". Atmosfera jak na naszej pielgrzymce.
Żyły mi się poprawiły, zażywam polocard i noszę pończochy, 2-gi stopień kompresji.
Jeżdżę do Rzeszowa, podyryguję orkiestrą, 2-gi raz Tomek Pyzik i za 4 koncerty zarobiliśmy na wakacje 3 tys. zł. Zbieramy pod kościołem i dostajemy cośkolwiek do ręki.
Jakbym Wam powiedział ile potrzebuję jeszcze kasy to byście mi się kazali stuknąć w czoło. Dlatego nie powiem. Na razie. Hej. Lecę na dyżur w konfesjonale. Nabożenstwo do naszego Najmiłosierniejszego.

Autor:  **kaja** [ 27 Sty 2012, 18:36 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

A ja byłam dziś na wywiadówce. No i ma być w naszej wiosce gimnazjum i my wszystkie mamuśki skaczemy do góry - bo wcześniej nie było i nasze dzieciaki
nie będą musiały dojeżdżać do miasta do szkoły gdzie jest 1000 dzieci i sodoma gomora tylko będą miały na miejscu i będzie ich 80 na całą szkołę.
Ale oczywiście znalazło się kilu takich tatusiów co NIE!!! - bo Sołtys sobie zasługi przypisze :o
Może trochę tak jest z tym naszym forum i stroną.

Tyś Szpaku, jak ten sołtys, a ja nie przymierzając sołtysowa, jak by nie było.

Ale co tam mam do dodania fajne zdjęcia od Oldricha z Czech, no i muszę też w końcu zabrać się i dodać na stronę, tę rozmowę, co to wtedy w niebo prośby wznosiłeś, co by zgoda w Ruchu zapanowała.
O pończochach nie piszę.

Autor:  puniek [ 27 Sty 2012, 19:26 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

##
##
SIEDZĘ SOBIE W SPK (sanatorium pod kogutem ) OD 6 LAT Z PRZERYWNIKAMI DŁUGIMI LUB KRÓTKIMI .
JESTEM WOLNYM CZŁOWIEKIEM I PEWNEGO DNIA SOBIE POPŁYNĘ NA CHMURCE DO SWOJEJ HIP CHATKI W ŁODZI.

Autor:  A. Szpaku [ 27 Sty 2012, 22:31 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

Kaju. Pewnie że pończochy jako takie to głupstwo i wstyd o nich mówić. JednaK gdy one przedłużają życie, ponieważ ich kompresja wyciska krew z dołu do góry i perforatory są bardziej drożne, nie masz ociężałości nóg, nie puchną ci i nie cierpną, to się cieszysz jak niewiasta ewangeliczna, która zgubiła drahmę a gdy odnalazła krzyczała naokoło z radości. A gdy dowiadujesz się po badaniu Dopplera, że 4-ro centymetrowy zakrzep w głębokiej żyle po 90-ciu zastrzykach oraz trzymaniu nogi "na lampie" nie ustąpił i musisz je nosić, to są nie mniej ważne niż dla:
- niemowlaka inkubator
- zawałowca pogotowie
- sercowca rozrusznik
- cukrzyka insulina
- połamańca gips
- narkomana "w ciągu" działka
- zamarzniętego whisky.
- A JESZCZE DLA NAS - TY!

Autor:  Małgorzata [ 27 Sty 2012, 23:16 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

Świetny pomysł na taki krąg szczerości i otwarcia się na innych; wymiana myśli , uczuć , pomysłów i własnych przeżyć . Takich kontaktów przyjacielskich , na luzie, w atmosferze pełnego zrozumienia, szacunku , tolerancji ,dobrego wychowania - brakuje każdemu z Nas.

Julian Tuwim , w jednym ze swoich wierszy pisze :

„ Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni.
Dawaj to, co masz, czym jesteś.
Dawaj przedmioty, ale nade wszystko dawaj siebie,
swoją opiekę, swoją pomoc, swoje współczucie.
Dawaj póki czas, póki masz co dawać,
póki masz rzeczy, póki masz siły,
póki stać cię na serdeczną troskę,
na współczucie, na uśmiech i radość” .

Od samego rana miałam dzisiaj gorący dzień . Najpierw dwie wizyty – sąsiad, później koleżanka ; obydwoje z problemami , po których przeżyłam prawdziwy tajfun emocjonalny. Nie zdążyłam się jeszcze z nich otrząsnąć , gdy w południe zadzwonił ks. A. Szpak, żebym znalazła sposób na poprawę jego humoru. A to będzie zupełna klapa , pomyślałam , ponieważ to ja w tym momencie bardziej potrzebowałam wsparcia duchowego niż on . Zagadał mnie tak , że nie mogłam mu przerwać, z czego w sumie byłam zadowolona , bo nie musiałam się wysilać na mądre rady. Po rozmowie, musiałam zabrać się do tak zwanych prac „babskich”. ( obiad, sprzątanie) . Po południu przypomniałam sobie , że są urodziny ks. Andrzeja , i że trzeba wymyślić jakieś życzenia. Napisałam na skype krótki wiersz ,podając równocześnie wypróbowany przez ks. Twardowskiego i przeze mnie sposób na poprawę własnego humoru. Jak z pewnością domyślacie się , w niedługim czasie otrzymałam odpowiedź od ks. Szpaka ; również dowcipną jak ks. Twardowskiego. Jaka była? Ale to niech już zostanie naszą tajemnicą.

Autor:  **kaja** [ 29 Sty 2012, 12:46 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

A. Szpaku napisał(a):
Kaju. Pewnie że pończochy jako takie to głupstwo i wstyd o nich mówić. JednaK gdy one przedłużają życie, ponieważ ich kompresja wyciska krew z dołu do góry i perforatory są bardziej drożne, nie masz ociężałości nóg, nie puchną ci i nie cierpną, to się cieszysz jak niewiasta ewangeliczna, która zgubiła drahmę a gdy odnalazła krzyczała naokoło z radości. A gdy dowiadujesz się po badaniu Dopplera, że 4-ro centymetrowy zakrzep w głębokiej żyle po 90-ciu zastrzykach oraz trzymaniu nogi "na lampie" nie ustąpił i musisz je nosić, to są nie mniej ważne niż dla:
- niemowlaka inkubator
- zawałowca pogotowie
- sercowca rozrusznik
- cukrzyka insulina
- połamańca gips
- narkomana "w ciągu" działka
- zamarzniętego whisky.
- A JESZCZE DLA NAS - TY!


A Ty Szpaku dla nas jak dla bałwana śnieg. ;)

Autor:  alicja [ 29 Sty 2012, 15:54 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

no dobra ... kończą mi się ferie zimowe i wcale mi się nie chce iść do pracy. Mam jednak nadzieję, że dzieciaki w szkole tego nie odczują, bo tak na prawdę to je lubię i nie chciałabym im robić przykrości, jeszcze pomyślą, że coś narozrabiali. A ja tak już mam, że szybko się przyzwyczajam do swobody... a tu ... dzwonek - lekcja - dzwonek - przerwa, a dopiero potem ... luz blues ;)

Autor:  A. Szpaku [ 29 Sty 2012, 18:54 ]
Temat postu:  Re: CO U CIEBIE KOCHANY(A)? DAJ SIĘ TROCHĘ POZNAĆ...

PEDAGOGIKA SALEZJANSKA-„z sercem ks. Bosko”, z okazji jego zewnetrznej uroczystości 1-wsza część dzisiejszego kazanka w kaplicy Sióstr Karmelitanek. /nie musi się wszystkim podobać/
Jezus rzekł:„Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wnijdziecie do Królestwa Bożego” oraz „kto przyjmuje jedno takie dziecko w Imię Moje, Mnie przyjmuje”.

Dawno, dawno temu, ze wsi Jaksice pow. Miechów, woj.Kielce, przeniósł się do Niższego Seminarium Duchownego, w Kopcu k/Częstochowy, jednocześnie Salezjańskiego Liceum, 14- letni mały Jędrek … Tam spotkał razem ze swoimi 30-stu kolegami „niebo na ziemi”, swoją ziemięobiecaną. Salezjanie krzewili w tym domu z młodzieżą 3 wartości: religię, naukę i zabawę na wysokim poziomie. Najbliższą osobą wychowanków salezjańskich był „asystent”. Jego obecność wśród młodych musiała być: dynamiczna i kreatywna. Przełożeni- księża i bracia zakonni wnosili „ducha salezjańskiego”, takie pozytywne wibracje, które były niczym innym tylko „owocami Ducha Świętego”: miłość,radość,pokój,cierpliwość,uprzejmość,dobroć,łagodność, opanowanie.
Salezjanin jak jego założyciel - św. Jan Bosko był dla młodzieży sakramentem, znakiem łaski uświęcającej i miłości, był naznaczony „salezjańską charyzmą”.
Musiał być również: teologiem, psychologiem, pedagogiem, terapeutą dla ubogich emocjonalnie chłopców, a czasami cyrkowcem, muzykiem, czy pisarzem. Jan Bosko był „męczennikiem” spowiedzi” swoich wychowanków, tak również naśladowali go prawdziwi salezjanie. Wszyscy duszpasterze pielgrzymki młodzieży różnych dróg najbardziej cenili sobie to, że mogli być szafarzami dobrodziejstwa spowiedzi, szczególnie Borys. Salezjanin jako katecheta, niezależnie od miejsca dobierał słowa, które prowadziły do konfesjonału. Tak jak ks.Bosko, który spowiadał czasami na pniu w lesie, żeby tylko jego dziecko miało pokój serca. Salezjanin był jednym z młodzieży ale na lepszym poziomie. Ks. Bosko mówił: „sta allegro”- bądź wesół i sam wymyślał zabawy, żeby było dużo radości. Wsiadł kiedyś w birecie na osła i ze swoimi podopiecznymi jechał przez Turyn, żeby młodzież kładła się ze śmiechu. Mówił” „Możecie robić wszystko, byleście nie grzeszyli”.
Zakończę 1-wszą część wierszem Juliana Tuwima przytoczonym przez Małgorzatę.
Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni.
Dawaj to, co masz, czym jesteś.
Dawaj nade wszystko siebie,
swoją opiekę, swoją pomoc, swoje współczucie.
Dawaj póki czas, póki masz co dawać,
póki masz rzeczy, póki masz siły,
póki stać cię na serdeczną troskę,
na współczucie, na uśmiech i radość” ._____

Strona 1 z 2 Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/