JUŻ DOŚĆ TEJ ZIMY, DLATEGO POSTANOWIŁAM UMIEŚCIĆ - PIĘKNY OPIS WIOSNY - fragment utworu Władysława Reymonta „Dwie wiosny” (wiosna w Polsce ) MOŻE POPRAWI TO NAM NASTRÓJ . SZEDŁEM ZAHIPNOTYZOWANY CZAREM TEGO WIOSENNEGO PORANKU. Zapomniałem już o Włochach, zapomniałem o sobie, zapomniałem o wszystkim - żyłem cudem tej ziemi, miałem wiosnę w sercu i wszystkie te barwy, drgnienia, śpiewy, zapachy, całe to przepotężne życie przyrody tętniło we mnie, było mną i ja byłem nim...
A ten wiośniany cud trwał i potężniał jeszcze.
Zaszumiały grusze na rozłogach i deszcz kwietnych listków sypał się na trawy i chwiał na źdźbłach jak motyle.
A słońce podniosło się wysoko - było już na dwa, już na pięć chłopów i rozświetliło, rozzłociło świat cały.
Zapachniały sady podobne do kwietnych obłoków, zapachniały pola zielone, zapachniały łąki całe w kwiatów przepychu, zapachniała ziemia wczoraj zorana - i rozdzwonił, i rozśpiewał się naraz świat barwami, życiem, radością, uniesieniem.
Wiosna śpiewała swój hymn triumfu milionami głosów i szła przez ziemię barwna, radosna, dobroczynna i święta.
O ŚWIĘTA! śpiewał chaos splątanych głosów polnych.
ŚWIĘTA! dzwoniły strumienie kryniczne, śpiewały niezabudki, niebieskimi oczami zapatrzone w toń migotliwą.
ŚWIĘTA! śpiewały żyta już w kłosach i szły całymi połami jakby ku słońcu, i kłaniały się rytmicznie jakby w dziękczynnej modlitwie.
ŚWIĘTA! śpiewały kwiaty łąk, wiśniowe gaje, skowronkowe głosy, szumy borów, zapachy ziemi, brzęki pszczół.
ŚWIĘTA! ŚWIĘTA! ŚWIĘTA! Dyszał cicho wietrzyk poranny i jak gospodarz tych pól nieobjętych przebiegał je wzdłuż i wszerz - i gasił rosy, podnosił źdźbła ociężałe, rozdmuchiwał grzywy zbóż, otrząsał kwiaty, targał miękkimi, kochającymi ruchami maćkowe grusze po miedzach, gonił się z potokami, zwiewał z kwiatów motyle - to tarzał się po drogach, wysuszał kałuże, to biegł w polu do uznojonych pracą ludzi, osuszał im czoła i świstał im w uszy:
Święta! Święta! A potem przyszło południe upajające, potężne żarem i obezwładniło życie na chwilę.
A potem słońce opadało zwolna ogromne, ciężarne jutrem i kładło się tam, za bory, za ziemie dalekie.
A ziemia rozszalała w potędze istnienia, wezbrana sokami, nabrzmiała krzykiem radości - przycichać zaczynała, sennieć...
I szło wszystko ku odpocznieniu, ku ciszy wieczornych godzin, bo słońce zapadło zupełnie - świeciły tylko zorze ostatnie i oczy stawów błyskały gdzieniegdzie, a od wiosek ostatnie gwary drżały, beczenia owiec, gęganie gęsi zgubionych na pastwiskach, to śpiew pastuchów na łąkach leciał po rosach.
A potem mrok, cisza i senność.
TYLKO BZY ZACZĘŁY MOCNIEJ PACHNIEĆ I SŁOWIKI PO GĄSZCZACH ŚPIEWAŁY CZAROWNY HYMN NOCY WIOSENNEJ - HYMN MIŁOŚCI.
***
WIELKANOCNA PIOSENKA http://www.youtube.com/watch?v=cNT7haqYeqw