doziemiobiecanej.pl http://doziemiobiecanej.pl/forum/ |
|
ITINERARIUM http://doziemiobiecanej.pl/forum/viewtopic.php?f=13&t=92 |
Strona 1 z 6 |
Autor: | TWOJWOJ [ 04 Gru 2010, 21:21 ] |
Temat postu: | ITINERARIUM |
Wołali i zostali uzdrowieni. Szli za Jezusem i wołali głośno. Polecieli za Nim do domu i ponowili swoje prośby. Wierzyli, że mogą być zdrowi. Otworzyły się im oczy. To było ich spotkanie z Bogiem, odkrycie i obecności i mocy Boga. Wiemy, że Bóg jest, zakładamy to, choć z umiarem wypowiadamy się o Jego obecności, zwłaszcza w naszym życiu. Gdyby tak było, nie jeździlibyśmy z nadziejami do sanktuariów po całym świecie. Odwiedzalibyśmy Go w nas samych. Bóg jest wszechmocny, to także zakładamy, choć nic takiego nie zdziałał w naszym życiu. Nie brakuje nam chorób, problemów, zmartwień, nieszczęść i trosk. Życie mamy wypełnione nimi aż nadto. I gdzieś tam w kącie głowy pamiętamy o tym, że Bóg jest i że jest wszechmocny. I niesiemy te wszystkie swoje złe rzeczy. Bohaterowie dzisiejszej Ewangelii wierzyli i wołali. My także wołamy, wręcz wrzeszczymy. Nasze pokolenie jest bodaj najbardziej rozdartym w historii. W kółko gadamy o naszych prawdziwych i wydumanych dramatach. Obwieszczamy je w niekończących się rozmowach telefonicznych, głównie w czasie „darmowych minut”. Wypisujemy się na „Naszych klasach”, Facebookach, Twitterach i Skype’ach. Zapychamy skrzynki esemesami. Robimy kocioł i wrzask na forach w cyberprzestrzeni. Biadolimy, opowiadamy i zrzędzimy. Wołamy jak uzdrowieni bohaterowie dzisiejszej Ewangelii, a jesteśmy chorzy, nieszczęśliwi i zbolali. Nie wołamy do Boga, wołamy do ludzi - którzy i tak nie chcą nas słuchać, bo sami krzyczą we własnych sprawach. Nasze wołanie jest bezskuteczne, ponieważ nie wołamy do Boga. Nie wołamy do Boga, bo nie wierzymy. Wołamy do ludzi, choć wiemy, że nie uzdrowią. Rozmieniamy energię, którą moglibyśmy włożyć w zbawienne wzywanie Boga. Tracimy czas na bezsensowną paplaninę, nie stając nawet przed Bogiem. Wrzeszcząc do ludzi, powiększamy jedynie hałas życiowy i niczego nie osiągamy. Jesteśmy coraz bardziej chorym i nieszczęśliwym pokoleniem, jednocześnie najmocniej rozkrzyczanym. „Głos mój wznosi się do Boga” - czytam w psalmie. Do Boga. Niewidomi wznieśli głos do Jezusa, w którym odkryli kogoś zdolnego ich uzdrowić, odkryli w Nim Boga. Może dopiero jak ścichniemy, zamkniemy buzie i umilkniemy, będziemy w stanie wznieść głos do Boga? I otrzymamy wszystko, o co zawołamy? Niewidomi mieli Najpiękniejsze Święta, z radosnym oglądaniem cudownego świata, my możemy mieć Święta z chorobami i zmartwieniami i z Bogiem, który gdzieś jest ponoć, nawet wszechmocny. Choinka, karp, opłatek, prezenty. Wszystko możemy mieć, oprócz tego, co czyni nas szczęśliwymi. |
Autor: | TWOJWOJ [ 04 Gru 2010, 21:25 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
Dobrze jest w takim kościele, gdzie ludzi się przygarnia, nie pyta o papiery, metryki, gdzie proboszcz z roześmianą gębą mówi otwarcie, że nie ma kluczy od nieba. Ludzie są znękani i porzuceni, tak dawniej jak i teraz. Kiedy Pan Jezus widział tłumy, zmęczonych, smutnych, porzuconych i samotnych, wymyślił Kościół. Jak dziś czytamy, posłał apostołów, żeby szli i zbierali ludzi. Ludzie się rozchodzą, a trzeba, żeby umieli być razem i bliżej. Ludzie muszą się podpierać, wspomagać, łączyć i rozumieć. Po to Pan Jezus wymyślił Kościół. I po to posłał apostołów. Po to się w ogóle Pan Jezus urodził, żeby ludzie byli bliżej siebie i żeby już nie tęsknili za przyjaciółmi, ale mieli ich pod ręką. Im dalej jesteśmy od siebie, tym bardziej gaśnie Gwiazdka Betlejemska. I diabli biorą Boże Narodzenie. To już pora ruszać do ludzi, odkleić pupy od stołków, zacząć się szerzej uśmiechać, pozapominać żale i nie zdrapywać dalej strupów rozczarowań. Mamy jeszcze dwadzieścia dni. Już przecież o tej porze, przed laty, Mędrcy byli w drodze, a Pan Jezus żwawo kopał w brzuszek Najświętszej Marii Panny. Jak się ruszymy dzień przed Wigilią, to możemy się tylko maku najeść i po śliwowicę skoczyć do nocnego sklepu. Gotowi do drogi? |
Autor: | TWOJWOJ [ 21 Gru 2010, 04:29 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
AZOR Z PANEM JEZUSEM Opublikowano 17 grudnia 2010, autor: ks. Mietek Puzewicz Słowo na piątek Trzeciego Tygodnia Adwentu 17 grudnia 2010 Pamiętam, jak jeden z moich kolegów (sympatyk kotów) wymiękał przy odczytywaniu genealogii Chrystusa dochodząc do frazy „Eliakim ojcem Azora; Azor ojcem Sadoka”. Znosił jakoś Abiasza i Abiuda, ale Azor rozweselał go tak mocno, że Achima i Eliuda odczytywał już pośpiesznie, żeby nie parsknąć śmiechem. Czasem parskał, a z nim reszta kościoła. Pan Jezus z Azorem w rodowodzie, lekka przesada? Niedawno ktoś opowiadał mi o pewnym księdzu. Bardzo zacny, ale przy przedstawianiu się, rozmówcy nie mogli powstrzymać śmiechu. „Jestem ksiądz Stefan Jezusek, z Nędzy” – rzeczywiście ksiądz nosił nazwisko Jezusek, a pochodził z małej wsi o nazwie Nędza. W diecezji poznańskiej zaś, dowcipny (czasami) biskup Stroba, postanowił przenieść kiedyś księdza Jana Koguta do parafii w Kórniku, ale skończyło się jedynie na zapowiedzi. Mądrość Boga, Mądrość Najwyższego („która urządza wszystko mocno i łagodnie, przychodzi i uczy nas drogi roztropności” – antyfona zastosowana w wersecie przed Ewangelią), nie pominęła tego, co ludzkie dając nam zbawienie. Jezus był, jest i będzie człowiekiem. Od poczęcia aż po śmierć przeszedł ludzką drogę życia. I my inaczej do nieba i do zbawienia nie dojdziemy, jak przez grypy i anginy, noszenie ciepłych majtek i kalesonów, przez zasypianie do pracy, przez picie piwa i wina. I przez dobre pomaganie ludziom, słuchanie ich bólów i trosk, radości i uniesień, przez rozsiewanie nadziei i wiary we wszystkich słowach i gestach. A najwięcej przez miłowanie wytrwałe, hojne i rozrzutne, przebaczające i śmiałe. Krótko, trzeba być człowiekiem (co jest bardzo trudne, ale możliwe), żeby być podobnym do Pana Jezusa i żeby się zbawić. I żeby mieć błogosławione Święta. Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze, według serca Twego. Amen |
Autor: | TWOJWOJ [ 22 Sty 2011, 18:39 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
Sobota 22 stycznia 2011 Każdy z nas lubi być przynajmniej trochę uwielbiany. Wszyscy zaprzeczymy – i słusznie – że nie aż tak bardzo jak słynny Próżny z „Małego Księcia”. Ale uwielbienie w normie jest wszak miłe. Jeden z moich kolegów, obecnie bardzo poważny ksiądz, z tytułami i godnościami, zaprzyjaźnił się z niepełnosprawną damą, poruszającą się na wózku inwalidzkim. Pomagał jej w przemieszczaniu się do kościoła, do kina i na spacery. Dama odwdzięczała mu się kwiecistymi komplementami, z których najmilszym było określenie „Księciu ty mój!” Z czasem duchowny nabierał manier wręcz książęcych, a dama okazywała coraz większe zaufanie, połączone z wylewnością. W pewien wiosenny dzień spotkali się na okolicznościowym zjeździe niepełnosprawnych i opiekunów. Dama była wniebowzięta widokiem swojego księcia. - Księciu ty mój! Jak się cieszę! Niech Pan Jezus ci wynagrodzi! - Ach nie trzeba dziękować, ja tylko służę pani, jak umiem. - Księciu ty mój! Tylko ty mnie rozumiesz! Niech Pan Jezus ci wynagrodzi! Kiedy spotkanie rozkręciło się, po obfitym obiadku, ciastkach i napojach gazowanych, licznie zgromadzeni usłyszeli wołanie damy: - Księciu ty mój! Księciu mój! - Już lecę! W czym mogę pomóc? – stawił się natychmiast książę, gotów okazać wszelką pomoc. - Księciu ty mój! Zrobiłam kupę!* Książę zamilkł osłupiony, a zebrany tłumek ryknął perlistym śmiechem. Książę stał w nieskazitelnie czarnej sutannie, ozdobionej kanonicką czerwienią, zaczerwieniony jak wrzący barszcz. Niestety musiał dość szybko jechać na wieczorne nabożeństwo. Uwielbienie, które tak lubimy, czasem troszkę kosztuje. *Ze względów literackich nie cytuję oryginalnej wypowiedzi, która de facto była bardziej kolokwialna i mniej więcej brzmiała tak: „Księciu ty mój! Ze…… się!” ks.Mietek Puzewicz |
Autor: | TWOJWOJ [ 26 Sty 2011, 04:23 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
SPIS TUTEJSZYCH Opublikowano 25 stycznia 2011, autor: ks. Mietek Puzewicz Wtorek 25 stycznia 2011 W drugim kwartale tego roku zostaniemy wszyscy spisani. Ci, którzy mieszkają w Polsce. Spiszą nas dość dokładnie, bo nie tylko zostaniemy policzeni według wieku i płci, ale także zapytają nas o wykształcenie, źródło dochodów, poglądy religijne, jak dojeżdżamy do pracy, do jakiej narodowości się poczuwamy i jak duże mamy mieszkanie. Wyczytałem, że różne instytucje światowe i europejskie (nie mówiąc już o naszym rodzimym aparacie państwowym), bardzo potrzebują wiedzy o nas. Dwie sprawy mnie zastanawiają. Najpierw sam sens owego spisu. Przecież jesteśmy spisywani (zapisywani, wpisywani, wypisywani, przepisywani, dopisywani) wiele razy od samego początku życia aż po śmierć. Mnogie dokumenty odnotowują, że urodziliśmy się (jako dziewczynka lub chłopiec), że przeszliśmy szczepienia obowiązkowe, poszliśmy do szkoły, na studia, do wojska, dostaliśmy paszport, płacimy podatki (Numer Identyfikacji Podatkowej – NIP), wzięliśmy ślub, rozwiedliśmy się, wyjechaliśmy na wczasy do Egiptu, że w końcu zmarliśmy (akt zgonu precyzuje nawet mniej więcej z jakiego powodu). Jakby zsumować te wszystkie spisy i wpisy, to rachmistrze i odpowiednie agendy powinny już świetnie wszystko o nas wiedzieć. Widocznie to za mało i dopiero wędrowni „spiskowcy” ustalą jak jest. Druga sprawa to pytanie, dlaczego państwo i agendy zagraniczne muszą wiedzieć czym i jak dojeżdżam do pracy. Aż mnie będzie korciło, żeby podać do tej rubryki, że na ośle (przy spisie podajemy dane i nie są one weryfikowane). I wtedy, po odpowiednim przetworzeniu danych, jakaś ośla firma na południu Pakistanu zacznie eksportować osły na Lubelszczyznę. Choć nie, osły to nie, mamy tu już sporo osłów. Na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku odbył się spis ludności na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej. W województwie poleskim naliczono w sumie ponad milion sto tysięcy osób. Z tej liczby 164 tysiące określiły się jako Polacy, 113 tysięcy jako Żydzi, 75 tysięcy jako Białorusini, 54 tysiące jako Ukraińcy a 16 tysięcy jako Rosjanie. Pozostała większość, czyli 708 tysięcy określiło się jako „tutejsi”, zabijając niezłego ćwieka liczącym urzędnikom. Jeżeli ktoś czuł się jako „tutejszy”, bez szczególnej identyfikacji z jakąś nacją, to nawet ładne i pouczające. Rubryki w formularzach nie są w stanie pomieścić ludzkiej wyobraźni, sposobu myślenia i odczuwania, hierarchii wartości i poczucia humoru. Co ciekawe, we wspomnianym spisie, przy pytaniu o wyznanie, nikt nie miał problemów z deklaracją, najwięcej było takich co uważali się za prawosławnych (ponad 70%). Siostry i bracia, liczcie się z tym, że was policzą. I spiszą. |
Autor: | TWOJWOJ [ 26 Sty 2011, 04:24 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
CAŁA POLSKA ŚPIEWA BARKĘ Opublikowano 26 stycznia 2011, autor: ks. Mietek Puzewicz Środa 26 stycznia 2011 Prorokiem jestem marnym, więc i tym razem się pewnie pomylę i nawet bym sobie tego życzył. Przysłuchiwałem się debacie całkiem poważnych ludzi odnośnie najbliższego Pierwszego Maja. Część dyskutantów była szczerze przekonana, że tego dnia (beatyfikacja Jana Pawła II) setki tysięcy Polaków wylegną na place i ulice miast manifestując swoją wiarę i entuzjazm, radość i szczęście. Wylegną przed transmisją czy też po niej? – roztrząsali. Największe uznanie wzbudził pomysł, aby przekonać ludzi, żeby o tej samej godzinie Cała Polska Zaśpiewała Barkę! To by było! Cała Polska! Cała Polska Śpiewa Barkę! Transmitują to telewizje i radia, euforia, wszyscy razem, pełny sukces. Opozycja w debacie twierdziła, że ludzie wyjdą na ulice dopiero o 21:37, bo to przecież godzina śmierci papieża. I dlatego wtedy trzeba zrobić papieskie „światełko do nieba”, prawdziwe, nie takie jak te styczniowe. Ośmieliłem się powiedzieć, że Polacy (ci co nie wyjadą do Rzymu) wyjadą w piątek 29 kwietnia na długi weekend, najbardziej rezolutni skroją sobie nawet Bardzo Długi Weekend, który potrwa 9 dni, od piątku 29 kwietnia do niedzieli 8 maja (trzeba tylko wziąć trzy dni wolne od pracy i mamy całe 9 wolnych!). Nie wylegną na ulice i place, ponieważ będą na działkach, tam obejrzą transmisję z Rzymu, a potem pójdą na mszę, wcześniej nie, bo będą odsypiać sobotę. No to może 21:37? Jakiś sceptyk wylazł ze mnie i spokojnie prorokowałem, że chyba też nici, bo o tej porze Polacy (za wyjątkiem tych w Rzymie) będą w środku grillowania i nigdzie nie wylegną, a niektórzy to nawet polegną. Nie wiem jak będzie, prorok ze mnie marny i obym się mylił. |
Autor: | TWOJWOJ [ 04 Lut 2011, 19:29 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
GORSZE DNI Opublikowano 4 lutego 2011, autor: ks. Mietek Puzewicz Piątek 4 lutego 2011 Niedawno wdałem się w krótką rozmowę z człowiekiem, który przekonany był o nawiązaniu wyjątkowo bliskiej więzi z Panem Bogiem. - Mam wrażenie, że Pan Bóg bezpośrednio przekazuje mi swoją wolę i myśli. Bez przerwy mówi do mnie i wskazuje co mam robić. Nie wiem, czy ksiądz mnie rozumie? - Ależ tak, rozumiem doskonale, proszę pana. Ja też czasami miewam gorsze dni – odpowiedziałem. |
Autor: | TWOJWOJ [ 28 Lut 2011, 06:54 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
GWOŹDZIE NA GORĄCO Opublikowano 26 lutego 2011, autor: ks. Mietek Puzewicz Sobota 26 lutego 2011 Pożyczyłem na chwilę koleżance scyzoryk. Skaleczyła się. Jak? Zapomniała – jak mówi – zabrać palca przed zamknięciem noża. I nie wiem co będzie. W Ameryce ktoś wygrał odszkodowanie bo sparzył się gorącą kawą, a dostawca kawy nie napisał w instrukcji, że gorące napoje mogą wyrządzić krzywdę. Mam nadzieję, że nie zapłacę za beztroskie wypożyczanie niebezpiecznych narzędzi. W ogóle nie należy robić wielu rzeczy. Odradzałbym, na przykład, siadanie na deskach z widocznymi gwoździami, a producentom gwoździ (zwłaszcza walcowanych z trzpieniem) doradzałbym, aby dołączali małą informację, co by nie siadać i nie kłaść się na ostrzach gwoździ (nie dotyczy fakirów!). Mogą także dodać, że w zasadzie gwoździe nie służą do dłubania w uszach, bo w bardziej drastycznych sytuacjach może się to źle skończyć. W punkcie trzecim zaś wypadałoby ostrzec iż spożywanie gwoździ, na zimno lub nawet na gorąco, grozi zaburzeniami w funkcjonowaniu żołądka. Dużo można by tak pisać, ostrzegać i informować, ale kto tam wytłumaczy zakochanym! A scyzoryk schowałem, na wszelki wypadek, na półce ze skarpetkami. Na pewno nie przyjdzie mi na myśl, aby go włożyć rano na nogę. Nie ten rozmiar. ------------------------------------------------------------- to było o pewnej mojej drogiej znajomej |
Autor: | TWOJWOJ [ 21 Mar 2011, 22:17 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
taki sobie pasażer Opublikowano 21 marca 2011, autor: Jakub Kołodyński Wiele się dzieje. Wiele po raz ostatni. Rzekomo od przyszłego roku Wiosnę będziemy witać 20 marca, a nie jak dotychczas 21-go. Zmiany. Globalizacja. Wydarzenia. W ostatnich tygodniach nie zawsze z kategorii – pozytywnych. W samym Pekinie już sytuacja wraca do normy, po kilku nerwowych dniach w minionym tygodniu, powoli wracamy do normalności. I tylko współlokator* zadziwił mnie dziś swoją opinią, kiedy zapytałem się czy słyszał o Libii, odpowiedział „Tak, Kadafi w końcu wziął się do roboty i rozpoczął walkę z tymi imperialistami”. No cóż, być może to dla jednych dobrze dla innych nie, ale już kiedyś słuchałem „wykładu” mojego współlokatora o Leninie i jego wkładu dla dobra cywilizacji podczas naszych „przedsennych pogaduszek”, teraz Kadafi się przyłączył... |
Autor: | TWOJWOJ [ 21 Mar 2011, 22:18 ] |
Temat postu: | Re: ITINERARIUM |
ŻEBY ZASZALEĆ Opublikowano 20 marca 2011, autor: ks. Mietek Puzewicz Poniedziałek 21 marca 2011 Nie sądzić, nie potępiać, odpuszczać i dawać hojnie. Bądźcie miłosierni na wzór samego Boga. Same szaleństwa, obce naszej naturze. Chętnie właśnie sądzimy, ostro. Potępiamy do końca i szczerze. Nie odpuszczamy i chętnie dokładamy z nawiązką. Dajemy mało, na odczepne. Tak mamy. A tu wezwanie do szaleństwa. Ale przyszła wiosna, pierwszy dzień. Więc może zaszaleć? |
Strona 1 z 6 | Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |