Spotkanie z O. Josephem –Marie Verlinde Jedna z wielu, tego typu historii:
Ojciec J. M. Verlinde urodził się w 1947 r. w Belgii. Jego poszukiwania duchowe zaprowadziły go , jako młodego pracownika naukowego , na spotkanie z Medytacją Transcendentalną i ruchem New Age . Znakomicie się zapowiadał. Miał zaledwie 20 lat, a już przygotowywał doktorat z chemii i fizyki atomowej. Nadszedł rok 1968. Francja zawrzała . Mentalna rewolucja porwała młodego o. Verlinde. Odrzucił wyniesione z dzieciństwa prawdy wiary. Stając się uczniem Maharishi Mahesh Yogi , spędził cztery lata w himalajskich aśramach .Doświadczył , dokąd naprawdę prowadzą praktyki jogi – przedstawiane jako zupełnie niegroźne. Po przebyciu etapów wstępnych wszedł w okultyzm. Praktykowal radiestezję , spirytyzm ( channeling) i magnetyzm , Czakry jego zostały już otwarte, więc pozwoliło mu to dotrzeć bardzo daleko. Medytował non stop. Przez całe tygodnie, prawie 24 godziny na dobę, bez snu, w ciągłej medytacji, przy minimum jedzenia! Jedną z mocy, które usiłuje się posiąść na Wschodzie, jest lewitacja – techniki kanalizujące energię kosmiczną, które pozwalają zdobyć wiele fantastycznych uzdolnień. Niewielu jednak wie, za jak straszną cenę zdobywa się tę moc. W Indiach też dokonało się, w sposób nieoczekiwany jego spotkanie z Bogiem . Wracając do Europy , został „wciągnięty” przez nurt ezoteryczny . Nieświadomy zagrożeń, po powrocie do Europy zainteresował się bioenergoterapią, reiki i okultyzmem i znów pogrążył się w tych praktykach, które wydawały się łączyć pewne elementy hinduizmu z Ewangelią. Zyskał nawet miano uzdrowiciela. Dopiero po roku praktyki w dziedzinie terapii energetycznych , odkrył , że ta ścieżka którą podążał nie jest zgodna z Ewangelią .Przez kapłana został skierowany do Ruchu Odnowy Charyzmatycznej , wyrzekł się nie tylko używania, ale również posiadania dotychczasowych mocy. Wszedł na drogę „rehabilitacji” duchowej , która w jego przypadku trwała siedem lat. Zaczyna więc od nowa budować na mocnym fundamencie studiując filozofię i teologię , najpierw w Awinionie później na uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie , a następnie na uniwersytecie w Louvain , gdzie broni doktorat z filozofii .W 1983 r. zostaje wyświęcony na kapłana .Trzeba więc było wielu lat duchowego uzdrawiania, by mógł powiedzieć: Jestem wolny. Dziś o. Joseph-Marie (takie imię przyjął w zakonie) jest znany jest jako założyciel wspólnoty monastycznej św. Józefa, we Francji. Wykłada także na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Katolickiego w Lyonie , w Seminarium Duchownym w Ars oraz na Międzyklasztornym Benedyktyńskim Studium Teologicznym . Jest autorem wielu książek oraz znanym specjalistą w dziedzinie nowych prądów religijnych , a jego świadectwa słuchają z zapartym tchem tłumy na całym świecie . Osobą zainteresowanym polecam książkę jego autorstwa pt. „Final - Age” Po latach swoich eksperymentów duchowych powiedział: Droga chrześcijanina nie jest ani trudna, ani długa. Tą drogą jest Jezus, który powiedział przecież: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy obciążeni i utrudzeni jesteście…” Jak mówi O. Verlinde : chrześcijaństwo to przede wszystkim Chrystus. Gdyby tak nie było, w dalszym ciągu szedłbym drogą buddyzmu czy hinduizmu. Spotkałem nie kolejną religię, ale konkretną osobę: Jezusa Chrystusa, kogoś, kto mnie kocha i wypełnia całe moje życie. Takiego doświadczenia nie znajdziemy w żadnych technikach duchowych .
.Filozofie, które chciały wymazać istnienie Boga, nie przewidziały, że to puste miejsce będzie zapełnione przez jakieś inne istoty(byty demoniczne) Pisał o tym św. Augustyn: nie możemy pozostawać w stanie neutralności duchowej. Człowiek ma naturalną potrzebę relacji z bytem, który jest ponad nim. Jeśli ta otwartość nie zostanie wypełniona przez miłość Boga, wypełni ją ktoś inny. Nieprawdziwa jest filozoficzna wizja człowieka absolutnie niezależnego, autonomicznego, ponieważ nie jest spójna z chrześcijaństwem. Ono jest relacją z Jezusem, podczas gdy hinduizm czy buddyzm idą drogą zatopienia się, zamknięcia w swoim samotnym „ja”. A spotkania z żywym Bogiem nie ułatwi na pewno rozmywanie mego „ja”. Nie ma chrześcijańskich joginów. Są chrześcijanie, którzy praktykują jogę, ale jest pewne , że nie przygotowuje ich to do spotkania z Jezusem. Mylimy często łagodność, jaką przynosi joga, z pokojem, który pochodzi od Ducha Świętego. Ogromną pokusą w czasie duchowej pustki jest skorzystanie z technik jogi, by wprowadzić się w stan przemienionej świadomości i doznać czegoś niezwykłego. . Na początku O. Verlinde przyznaje , że próbował to robić, ale zauważył z niepokojem jedną rzecz: słabła jego miłość do Eucharystii. Po powrocie do Francji i duchowym uzdrowieniu całkowicie wyrzekł się rzeczy sprzecznych z wiarą. Z praktyki duszpasterskiej wie , że wielu katolików chodzi do wróżek i bioenergoterapeutów, a siedząc po uszy w okultyzmie, zapraszają do siebie różne duchy. Obecnie o. Verlinde często wypowiada się na temat zagrożeń związanych z uprawianiem medytacji transcendentalnej. O jej negatywnych skutkach potwierdza w swoich opracowaniach naukowych, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Psychicznych i Zaburzeń Nerwicowych Akademii Medycznej w Gdańsku oraz wielu polskich duchownych : ks .Aleksander Posacki, ks. Andrzej Zwoliński, ks. Marek Dziewiecki . Praktyki ezoteryczne pozostawiają głęboki ślad w psychice, a wiele osób uprawiających je doświadcza problemów fizycznych, psychicznych oraz duchowych, będących efektem działań okultystycznych. Wschodnie techniki medytacji mogą prowadzić nawet do kompletnego "załamania i dezorganizacji funkcjonowania psychologicznego. Osoby medytujące często zaczynają odczuwać rozbicie psychiczne , są znerwicowane, znużone , często z zaniżonym poziomem samoakceptacji w świecie, co potęguje skrajne stany emocjonalne i w efekcie doprowadza do stopniowego uzależnienia od tych technik. W rezultacie prowadzi to do mniejszej odporności na stres, emocjonalnej niestabilności, uczucia rozbicia wewnętrznego - czyli przynosi rezultat odwrotny do „reklamowanego” . Bogactwo przeżyć, rozluźnienie, przypływy energii zaczynają ustępować miejsca poczuciu pustki, depersonalizacji, dysocjacji , derealizacji (objawów występujących w niektórych stanach psychotycznych) . Ucieczka od rzeczywistości w rezultacie nie usunie poczucia beznadziei, a prowadzi jedynie do dalszego deprecjonowania własnej wartości, gdyż wkrótce okazuje się, że osoba medytująca nie potrafi zbudować realnego obrazu siebie. Uczucie przekraczania granic oraz poczucie mocy znika szybko, wraz z innymi pozytywnymi efektami relaksacji. Wkrótce medytacja staje się destrukcyjnym dla psychiki działaniem kompulsywnym (wykonywanym pod nie dającym się opanować wewnętrznym przymusem). U wielu osób praktykujących medytację występują zaburzenia psychofizyczne: drgawki , omdlenia, można wpaść w stan odrętwienia (paraliż senny) Przy pełnej świadomości jest to bardzo nieprzyjemne uczucie i wie to każdy kto choć raz obudził się nie mogąc się ruszyć.
Zerwanie z New Age ,wschodnimi technikami medytacyjnymi może okazać się niezwykle trudne. Czasami trzeba wielu lat egzorcyzmów , modlitw o uzdrowienie , żeby z tego wyjść .
_________________ http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/
|