ChrzanKa napisał(a):
"... do tego przykładu chce się powiedzieć, że tak właśnie bywa z naszym radykalizmem.
jeśli wolno drodzy Państwo... małe osobiste odczucie:
z mojego punku widzenia, który na chwilę obecną w tej kwesti uznaję za obiektywny , nie istnieje coś takiego jak "nasz radykalizm".
nie ma 'naszej cnoty', 'naszej zasługi' , 'naszego grzechu'...
Przed Bogiem staję SAM. bez kontekstów, bez socjologicznych usprawiedliwień, bez ludzi, bez społeczności...
ludzie to... ludzie tamto... ludzie zawsze coś tam... buntuję się przeciwko ogólnikom dotyczącym kogoś tak ważnego jak człowiek. wewnętrznie krzyczę: ja mam / Ty masz swoją odrębną niepowtarzalną historię!!! ogólne podsumowania społecznościowe nie szanują ukochanego dziecka Bożego, jakim jesteś Ty, On, Ona i ja.
wg mnie skupienie pokładane w ludziach, powinno przejść na skupienie na Chrystusie - wtedy lepiej dostrzega się indywidualny, niepowtarzalny los konkretnego człowieka, lepiej się go kocha, a co ważne:
KAŻDY JEST WTEDY DĘBEM!
to tyle mojego... jakie dobre to forum:)[/quote]
Generalnie się zgadzam z tym, co pisze Chrzanka, ale diabeł tkwi w szczegółach - dosłownie i w przenośni - bo właśnie czy nie wpadliśmy tu już w sidła relatywizmu, w ten new age, który przecież krytykujemy? To brzmi prawie jak: każdy jest dobry, piekła nie ma itd., boję się, że mały krok żeby uznać, że cała psychologia, socjologia to bezwartościowe nauki - bo skoro wszyscy jesteśmy świetni, to o czym dyskutować i po co? Zgadzam się jak najbardziej, że sam Bóg wystarczy - o ile nie rozumie się tego na opak czyli: "jakim mnie Panie Boże stworzyłeś takim mnie mosz" są ludzie krzaki, są ludzie dęby, są zachowania charakterystyczne dla całej społeczności.
Bóg daje każdemu równe szanse i bezwarunkową miłość i człowiekowi "krzakowi" i "dębowi" - a " krzaka" nie nazywa "dębem" - tylko kocha go jako krzaka. A świat jest tak stworzony, że są liderzy - czasem samotni pionierzy i tłum o miękkich kręgosłupach. Po to należy nazywać słabości po imieniu, po to psychologia - nawet religii - by dążyć do doskonałości. Prawdziwe uzdrowienie relacji na sesjach terapeutycznych (w małych grupach) zaczyna się własnie od tego, że ludzie piszą sobie nawzajem,czy mówią, to co leży na wątrobie, po to by później lepiej współpracować, czy kochać się. Gdyby taka terapia miała polegać jedynie na tzw. kadzeniu sobie, byłaby stratą czasu i Bóg na szczęście także nam nie kadzi.
Kochać człowieka oczywiście - ale nazywać dobro i zło po imieniu. Osobiście staram się być bardzo ostrożna w powoływaniu się na Boga, Chrystusa w uzasadnianiu mych własnych sądów...
a tak w ogóle to właśnie jadę do Szpaka, a właściwie siedzę na dworcu. Zasapałam na pociąg , tak mi sie dobrze spało z h-anną
Ktoś kiedyś nazwał Szpaka - "outsaider absolutny" - ciekawe określenie, w kontekście tego tematu - prawda?
Tak więc pozdrawiam z Chrzanowa - nie tylko Chrzankę