Ostatnia wizyta: Obecny czas: 22 Gru 2024, 13:43


Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina




Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 18 posty(ów) ]  Idź do strony Poprzednia  1, 2
Autor Wiadomość
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 15 Gru 2011, 22:57 

Rejestracja: 23 Lis 2010, 22:50
Posty: 229
wg. mojego rozumienia: nie każda depresja jest ciemną nocą. ale każde cierpienie (np.depresja endogenna, czy jakakolwiek), za naszą zgodą może służyć naszemu zbliżaniu się do Boga, w kierunku zjednoczenia z Nim, poprzez oczyszczenie (tu zawsze boli - ciemne noce uczuć itd...), i oświecenie (wtedy się zaczyna rozumiec czemu bolało). Ale to nie znaczy, że należy porzucić leczenie, tak jak chory na cukrzycę nie przestaje brać insuliny, bo jest wierzący.
Wiara góry przenosi, ale wiara szuka zrozumienia. prawdziwego rozeznania o co we mnie chodzi. Dobry spowiednik - sakrament spowiedzi jest baaardzo ważny!!!!
Łezko, doświadczenia które opisujesz, dotykają bardzo wielu ludzi!!!!!! nie jesteś sama. Św. Albert Chmielowski to nawet w psychiatryku był:)
Czy masz wsparcie? Zaufanych przyjaciół? Spowiednika? wszyscy tego potrzebujemy:)
przytulam Cię!!!
Kasia
bardzo polecam od karmelitów 'noc jest mi światłem' Stinnisen'a http://www.wkb.krakow.pl/index.php?s=karta&id=35 - krótkie, konkretne!!!


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 17 Gru 2011, 10:09 

Rejestracja: 15 Gru 2011, 11:14
Posty: 5
Kaju,ten link,który mi podałaś do poczytania nie działa. Może się pomyliłaś?


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 17 Gru 2011, 22:14 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Mar 2011, 14:39
Posty: 377
U mnie się wyświetla ten tekst. Rodzajów depresji i przyczyn jest masę. Nie znam się na tym za bardzo tak szczerze mówiąc.Nie zawsze łączy się z milczeniem Boga, niektórzy podobno tylko dzięki wierze w Boga są w stanie jakoś żyć z tą chorobą. Pierwsze co tak mi przyszło na myśl, że od Boga oddala grzech no i trzeba absolutnie wszystko i wszystkim wybaczyć - ale - łatwo powiedzieć - a zrobić już trudniej - bynajmniej ja tak mam.
A tu wklejam ten tekst o nocy duchowej, choć to szczyty Góry Karmel ale może odnajdziesz w tym tekście coś dla siebie.

OCZYSZCZENIE I ZJEDNOCZENIE 


1. Noc zmysłów - proces oczyszczenia

Gdy będziemy regularnie praktykować modlitwę głębi to, najprawdopodobniej przez pierwsze kilka miesięcy, ilość myśli będzie stopniowo maleć. W konsekwencji tego, będziemy doświadczać dużego pokoju oraz satysfakcję z tego, co robimy. Nasza zażyłość z Jezusem także się pogłębi, a poczucie obecności Boga wzmocni się. W zależności od naszych indywidualnych potrzeb możemy otrzymać wiele pociech duchowych, takich jak radość, pokój, poczucie bycia kochanym i akceptowanym. Przez te pociechy Bóg chce uleczyć nasze niektóre rany, szczególnie te, które są skutkiem nieotrzymania odpowiedniej ilości ciepła, czułości, braku poczucia bycia kochanym.
Jednak w pewnym momencie przestaniemy odczuwać obecność Boga, będziemy odnosili wrażenie, że Bóg opuścił nas. Doświadczane dotychczas zmysłowe pocieszenia także zanikną. Ilość niepożądanych myśli zwiększy się. Nabiorą one także mocy i uczuciowego natężenia.
To poczucie nieobecności Boga rozszerzy się także na inne aspekty naszego codziennego życia, w rezultacie czego, przestaniemy także odczuwać satysfakcję, czy radość z robienia rzeczy, które dotychczas były dla nas ich źródłem. Naturalnie możemy się niepokoić, że coś jest nie w porządku, że gdzieś popełniliśmy błąd. Dobrze jest wtedy pamiętać, że jedynym błędem byłoby zaniechanie praktyki Modlitwy Głębi.
W rzeczywistości taka zmiana może być oznaką pogłębienia się naszej więzi z Jezusem, zakończenia okresu przygotowawczego i rozpoczęcia się procesu naszego oczyszczenia, który zwykle nazywany jest Nocą Zmysłów. Proces ten zmierza do unicestwienia naszego fikcyjnego ja oraz do uleczenia naszych ran z wczesnego dzieciństwa. Owocem tego procesu jest pogłębienie naszej pokory, czyli bardziej realistyczne podejście do siebie oraz wolność w podejmowaniu decyzji o własnych czynach. Ostatecznie prowadzi do pogłębienia naszej relacji z Jezusem i głębszego zjednoczenia z Nim.
Aby stwierdzić, że rzeczywiście zostaliśmy wprowadzeni w Noc Zmysłów, powinniśmy najpierw sprawdzić, czy nasz stan nie został spowodowany przez jakieś naturalne przyczyny. Stan psychiczny, który bardzo przypomina Noc Zmysłów może mieć swoje źródło w następujących przeżyciach: wielka strata (rodziny, przyjaciół, pracy, domu); zmiana otoczenia, problemy zdrowotne (spanie, jedzenie); uświadomienie sobie prawdy, że własne życie nie toczy się tak, jak się tego pragnęło; niezaspokajanie prawdziwych potrzeb (odpoczynek, zabawa, modlitwa, praca, przyjaźń); nagłe uświadomienie sobie ukrytych w nieświadomości ciężkich przeżyć z dzieciństwa.
Jeśli nasz stan psychiczny nie został wywołany przez żadne z powyższych doświadczeń prawdopodobieństwo tego, że weszliśmy w Noc Zmysłów jest bardzo duże. Jednym ze znaków tego, że rzeczywiście rozpoczęła się Noc Zmysłów jest upodobanie w ciszy i samotności, w byciu sam na sam z Bogiem, pomimo tego, że nie znajdujemy w tym żadnej satysfakcji. To odczucie bycia pociąganym przez ciszę wynika z tego, że Bóg kontaktuje się z nami bezpośrednio z pominięciem rozumu, zmysłów, pamięci, czy też wyobraźni.
Ponieważ nie widzimy żadnej poprawy w naszym życiu, możemy mieć wrażenie, że zamiast czynienia postępu cofamy się, lub, że marnujemy czas. Powinniśmy być bardzo cierpliwi. Całkowite uleczenie zwykle dokonuje się stopniowo, gdyż nie chodzi tylko o zmianę powierzchowną, ale o uleczenie całego człowieka w głębi jego istnienia. Nagła zmiana może być tylko powierzchowna i krótkotrwała. Nie staniemy się świętymi w ciągu roku, co najwyżej możemy nauczyć się sprawiania pozorów, czy też naśladowania zachowania kogoś innego.
W tym procesie oczyszczenia, jakim jest Noc Zmysłów, poznajemy coraz lepiej samych siebie. Zostają ujawnione nasze prawdziwe motywacje, zaczynamy widzieć wyraźnie źródło naszego poczucia bezpieczeństwa, wartości, widzimy także naiwność, lub wręcz głupotę naszego dotychczasowego sposobu funkcjonowania. Odkrywamy skonstruowany przez nas fikcyjny świat, w którym żyliśmy do tej pory. Wszystko to zostanie wstrząśnięte jak podczas prawdziwego trzęsienia ziemi. Zostajemy otwarci, przygotowani do nowego sposobu widzenia rzeczywistości (proces ten przypomina uprzątnięcie, przygotowanie placu pod nową budowę). To doświadczenie bardzo nas upokarza. Gdy proces ten jest zbyt szybki, może nawet doprowadzić nas do depresji, czy też psychicznego załamania. Jeśli nie jesteśmy wystarczająco przygotowani na to doświadczenie, czyli jeśli nasza ufność i miłość do Jezusa nie jest wystarczająco mocna, istnieje także duże niebezpieczeństwo i powrotu do starego sposobu życia.
W rzeczywistości nikt nie poświęca się na przykład małżeństwu, kapłaństwu, życiu religijnemu itd. z całkowicie czystych powodów, kierując się całkowicie czystymi motywacjami. Zawsze istnieją w tej decyzji elementy egoistyczne, troska o realizację własnych pragnień i potrzeb. Dlatego w rzeczywistości ważne są nie tyle motywy, które mieliśmy na początku drogi, które zdecydowały o naszym wkroczeniu na tą drogę, ale motywy, które decydują o naszym kontynuowaniu drogi. Poznanie starych, rzeczywistych motywów umożliwia uczciwą relację, oraz wytworzenie i pogłębienie nowych motywacji, a w konsekwencji także rozwój tej relacji.
W tym procesie z naszej nieświadomości wypływają nie tylko negatywne energie (myśli, uczucia), ale także pozytywne energie, których istnienia wcale nie uświadamialiśmy sobie wcześniej (były one zamknięte w naszej nieświadomości). Jeśli pozytywne energie (np. duchowe, czy też mistyczne przeżycia, parapsychiczne moce, dary charyzmatyczne itd.) ujawnią się zbyt wcześnie, tzn. zanim dokona się nasze oczyszczenie, zanim nabierzemy pokory i wewnętrznej wolności, możemy wpaść w duchową pychę, która jest tak samo niebezpieczna jak psychiczne załamanie. Ze względu na to niebezpieczeństwo, nie powinniśmy przywiązywać zbyt dużej wagi do tych zjawisk. Najlepiej traktować je jak wszystkie inne myśli. W rzeczywistości są one jedynie produktem ubocznym, a nie celem naszej duchowej wędrówki. Są absolutne nieistotne w modlitwie kontemplacyjnej. Jeśli się pojawią musimy uważać, aby nas nie zatrzymywały lub, co gorsza nie ściągnęły z naszej drogi. Nigdy nie powinniśmy zapominać o tym, że naszym celem jest sam Bóg, a nie jakiekolwiek moce lub przeżycia duchowe.
Podczas Nocy Zmysłów zostaje także zburzony nasz ograniczony obraz Boga, oraz nasz dotychczasowy sposób obcowania z Nim. Nasza dotychczasowa koncepcja Boga zostaje zredukowana do ciszy. Może się nam w tym czasie wydawać, że Bóg nas opuścił, albo, że utraciliśmy wiarę. Takie odczucie może być przyczyną porzucenia modlitwy i poszukiwania pociech, czy też ratunku poza Bogiem.
Aby uniknąć powyższych niebezpieczeństw potrzebna jest zdrowa nauka. Wymagane jest także pogłębianie swej zażyłości z Bogiem poprzez takie praktyki jak Lectio Divina, czytanie Pisma św., rozmyślanie nad Słowem Bożym, modlitwa indywidualna oraz wspólnotowa, liturgia, życie sakramentalne oraz poprzez praktyczne życie miłością, czyli służbę innym ludziom (najczęściej oznacza to wierne wypełnianie obowiązków swego stanu).
Ponieważ w tym procesie zostaje zburzony, a przynajmniej mocno wzruszony cały nasz dotychczasowy świat (wszystkie podstawy, na których się on opierał) oraz wszystkie źródła naszej siły i pociechy, pojawia się olbrzymia pokusa porzucenia tej drogi, przerwania tego procesu, odbudowania swego iluzorycznego świata, w którym czuliśmy się bezpiecznie i powrotu do starego sposobu życia. Jednak, jeśli wrócimy nasze fikcyjne ja pójdzie z nami i wcześniej czy później będziemy musieli znowu, w innych okolicznościach zmierzyć się z nim.
Przed ulegnięciem tej pokusie może nas obronić jedynie całkowita determinacja oddania się budowie relacji z Jezusem. Na tej drodze możemy wytrwać tylko wtedy, gdy widzimy ją jako naszą odpowiedź na wezwanie Jezusa “Pójdź za mną”, jako naszą odpowiedź na Jego zaproszenie do przyjaźni. Jak w każdej przyjaźni niezbędny jest całkowite zaangażowanie (oddanie, poświęcenie) się w budowę głębokiej relacji z Jezusem. “Nie zaniecham tej drogi. Dla miłości Jezusa decyduję się na kontynuowanie tej wędrówki poprzez pustynię oczyszczenia, niezależnie od tego, co mnie spotka, co się wydarzy!” Taka determinacja jest warunkiem osiągnięcia celów Nocy Zmysłów.
Piotr zaparł się Jezusa, pomimo wyrażenia gotowości oddania za Niego swojego życia, ponieważ jego intencje, motywacje nie były jeszcze oczyszczone. To wydarzenie ujawniło jego prawdziwą hierarchię wartości. Obrona własnego życia okazała się ważniejsza, niż dotrzymanie obietnicy danej Jezusowi.
Jeśli przyjmiemy te wszystkie wstrząsy i rozbicie naszego starego świata, stopniowo przestajemy identyfikować się z naszym emocjonalnym programem na szczęście i osiągamy nową wolność, zaczniemy żyć w realnym świecie. Przede wszystkim wzrośnie nasze zaufanie do Boga oraz nasza pokora. Realistyczne podejście do życia oraz znajomość siebie będzie przejawiać się w niechęci do osądzania innych (wiemy jak bardzo pomieszane są motywacje naszych dobrych czynów, ile w nich egoizmu, nie chcemy, aby ktokolwiek o nich wspominał). Staniemy się bardziej podobni do Chrystusa. Będziemy także przygotowani do następnego etapu drogi duchowej, który prowadzi nas do przemiany i zjednoczenia.

_________________
http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 17 Gru 2011, 23:03 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 03 Mar 2011, 14:39
Posty: 377
Trzymaj się ciepło i nie pękaj :P

_________________
http://gdziebylbog-pytanieowiare.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 18 Gru 2011, 17:00 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Smutek który trwa miesiącami, czyli co wiemy o depresji .

DEPRESJA - choroba cywilizacyjna naszego stulecia

Choroba dotyka już ponad sto milionów osób na świecie, w samej Polsce cierpi, co 10 osoba, nadal jednak jest ona uważana przez wiele osób za fanaberię czy nadwrażliwość. Wielu chorych nie leczy się żyjąc w przekonaniu, że poradzą sobie sami, lub, że „gorsze dni” same przejdą. Ci, którzy poddają się terapii wstydzą się rozmawiać o chorobie i żyją z jej „piętnem”. Wiele osób trafia do lekarza bardzo późno, kiedy doszło już do ogromnego spustoszenia w organizmie.

Na depresję cierpieli nawet „wielcy tego świata” m.in. Washington, Herbert, Lermontow, List, Molier, Rembrandt, Plath, Schubert, Cezanne, Hemingway, Luter, Majakowski. Dla wielu jedynym wyjściem było samobójstwo, dlatego tak ważna jest kwestia wczesnego i właściwego leczenia. Depresja to choroba, którą można skutecznie leczyć i z którą można normalnie żyć.

Poczucie bezradności, przygnębienie, czarne myśli zdarzają się każdemu, jednak u wielu osób to uczucie trwa miesiącami. Wtedy nie jest to już zwykła chandra, lecz poważna choroba, którą należy leczyć. Depresja może trwać kilka tygodni, kilka miesięcy, może trwać tylko sezonowo (jesień, zima), może również towarzyszyć człowiekowi całe życie. Niezależnie od rodzaju, z depresją da się żyć, pod warunkiem jednak, że zostanie zdiagnozowana i pod okiem specjalisty leczona.


Więcej o depresji można dowiedzieć się z artykułu dr n. med. Łukasza Święcickiego, ordynatora Oddziału Chorób Afektywnych Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie .


O DEPRESJI

Opracował dr n. med. Łukasz Święcicki

I cz.

Wstęp

Kiedyś o depresji nie pisało się wcale, nikt nie słyszał o takiej chorobie, a sama nazwa kojarzyła się raczej z geografią i holenderskimi wiatrakami. Teraz o depresji pisze się bardzo dużo. Okazuje się, że „wszyscy” ją mieli lub będą mieli. Chorują gwiazdy filmowe, modelki, politycy i inni „ludzie ze zdjęć w gazetach”. Czy osoby, które rzeczywiście chorują na depresję mają teraz naprawdę lepszy dostęp do informacji? Wydaje się, że pewna poprawa jest, ale jest ona znacznie mniejsza niż można by się spodziewać. Człowiekowi pogrążonemu w smutku, nękanemu przez poczucie bezradności, przekonanemu o swojej małej wartości i licznych popełnionych przez siebie błędach, informacja o rzekomych depresjach pięknych modelek nie tylko nie poprawia nastroju, ale może się wręcz wydawać jakimś złośliwym niestosownym żartem. Albo też pojawia się zwątpienie – „jeśli u nich to jest depresja, to u mnie chyba zupełne szaleństwo?”.

Rozpoznanie depresji

Czy można samemu rozpoznać u siebie depresję? Trudno odpowiedzieć na tak zadane pytanie, pewnie jest to możliwe, ale czy należy do tego dążyć? Ankiety i kwestionariusze drukowane w popularnych pismach ilustrowanych wskazują taką drogę – zbadaj sobie piersi, oceń prostatę, obejrzyj skórę itd. Gdyby tego typu postępowanie i porady brać serio, każdy z nas spędzałby istotną część dnia „testując” swój stan. Zdrowy rozsądek wskazuje, że na prawdziwe życie mogłoby zostać zbyt mało czasu.

Problem nie polega więc na tym, żeby rozpoznawać sobie choroby, bo po to jednak jacyś ludzie kończą studia medyczne, żeby umieć to zrobić za nas, ale na tym, aby objawów choroby nie uznać za coś innego niż są w istocie – np. za lenistwo, przejaw starości, niekorzystny układ życiowych wydarzeń. Kiedy człowiek powinien się zastanowić nad tym czy jego stan nie jest związany z chorobą, czy nie powinien poradzić się lekarza, może niekoniecznie od razu psychiatry, ale np. lekarza domowego?

Jednym z najważniejszych kryteriów jest czas trwania smutku, przygnębienia, złego samopoczucia. Każdy człowiek bywa smutny. Niekiedy z wyraźnego i łatwo zrozumiałego powodu, ale czasem też bez przyczyny. Jeśli jednak uczucie smutku utrzymuje się i jest dominujące przez okres 2 lub więcej tygodni, to z pewnością trudno uznać taką sytuację za zwyczajną. Jeśli nie ma bardzo szczególnych powodów (takich jak śmierć osoby bliskiej lub naprawdę fatalna sytuacja życiowa), to sprawa wymaga zastanowienia. Zastanowić się trzeba także co w sytuacji, gdy dominującym uczuciem wcale nie jest smutek, ale obojętność. Chodzi tu o obojętność wobec spraw czy osób, które do tej pory budziły żywe i zdecydowane emocje. Długie utrzymywanie się takiej obojętności można uznać za odpowiednik smutku.

Innym istotnym objawem wskazującym na potrzebę kontaktu z lekarzem jest występowanie zaburzeń snu. Rzadko chodzi tu o problemy z zasypianiem, charakterystyczne raczej dla osób przemęczonych i zdenerwowanych, a nie dla chorych na depresję. Chorzy na depresję zasypiają często dobrze, wręcz „nie mogą się doczekać kiedy już pójdą do łóżka”. Jednak ich sen jest kruchy, słaby, nietrwały. Liczne przebudzenia w ciągu nocy i uczucie „snu na jawie” sprawiają, że rano człowiek czuje się niewyspany, obolały, zmęczony, nieświeży i niegotowy do życia.

Jest jeszcze wiele innych objawów depresji, w tym wiele takich, które mogą przypominać występujące w chorobach somatycznych, ale szczegółowe omawianie tych objawów nie ma większego znaczenia – chodzi nie o to, żeby doszukiwać się u siebie choroby, ale, żeby w przypadku występowania niewątpliwych dolegliwości nie unikać wizyty u lekarza. Przypomnijmy jeszcze raz krótko, jakie objawy mogą świadczyć o występowaniu depresji:
- utrzymujący się przewlekle smutek, przygnębienie, ale także zobojętnienie wobec osób i spraw, wobec których nie byliśmy obojętni
- niemożność cieszenia się, czerpania przyjemności w sytuacjach, które dotychczas sprawiały radość
- zaburzenia snu, zwłaszcza częste budzenie się w nocy i budzenie się wczesnym ranem z niemożnością ponownego zaśnięcia
- brak apetytu i wyraźne chudnięcie
- występujący bez powodu i utrzymujący się długo lęk.

Rodzaje i przyczyny depresji

Czy depresja to tylko jedna choroba? Z pewnością nie. Jest wiele stanów, które można określić jako depresje i w których występują dość podobne objawy. Większość osób przeżywa w życiu okresy smutku np. po śmierci bliskiej osoby. Jeśli stan taki trwa długo i nieprzerwanie, to można go określić jako pewien rodzaj depresji - najczęściej mówi się wtedy o reakcji depresyjnej. Ale stan smutku i przygnębienia może być także spowodowany przyjmowaniem niektórych leków (trudno je konkretnie wymienić, ponieważ u różnych osób mogą to być różne leki) lub narkotyków (np. amfetaminy). Taką depresję nazywamy egzogenną, to znaczy "zewnątrzpochodną", bo jej przyczyny pochodzą z zewnątrz. Osobom, które nie miały dotychczas kontaktu z psychiatrią najtrudniej zrozumieć stan określany jako "depresja endogenna". Z taką sytuacją mamy do czynienia wówczas, gdy nie jesteśmy w stanie znaleźć żadnej wyraźnej przyczyny długotrwałego smutku, przygnębienia, lęku i innych objawów charakterystycznych dla depresji. Objawy te powstają "wewnątrz" organizmu i są spowodowane pewnymi błędami funkcjonowania mózgu. To nie znaczy, że osoba chora coś sobie wymyśla. Ona naprawdę przeżywa emocje, o których mówi, choć jej otoczenie nie widzi sensownej przyczyny tych przeżyć.
W praktyce często mamy do czynienia ze stanami pośrednimi - to znaczy, że są jakieś powody do smutku, ale nie są one na tyle duże, żeby wytłumaczyć nasilenie występujących objawów - stosunkowo drobne albo zupełnie błahe sprawy powodują znaczne przygnębienie, duży lęk.
Nie zawsze trzeba się doszukiwać przyczyn depresji, bo często są one trudne do znalezienia albo nawet w ogóle nie można ich znaleźć. Nie ma sensu mówić, że ktoś ma depresję, bo ileś lat temu przeżył np. zawód miłosny. Nic nie wskazuje na to, żeby organizm człowieka funkcjonował w tak prosty sposób, aby zawsze było możliwe ustalenie powiązań skutkowo- przyczynowych.

Cdn.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 18 Gru 2011, 17:05 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Cz. II. artykułu dr n. med. Łukasz Święcickiego : „O depresji”

Częstość występowania depresji

Częstość występowania depresji jest oceniana różnie, zależy to nie tylko od rzeczywistej częstości występowania choroby, ale także od umiejętności diagnostycznych lekarzy i dostępności do opieki zdrowotnej. Podsumowując różnego rodzaju dane można powiedzieć, że „około 10% wszystkich osób dorosłych doznaje w ciągu roku dłużej utrzymujących się zaburzeń nastroju typu depresyjnego” (Pużyński 2002). Zaburzenia depresyjne należą więc do najczęściej występujących problemów zdrowotnych i wydaje się, że ich częstość nadal rośnie (m.in. z powodu starzenia się populacji, rozpowszechnienia związków chemicznych o działaniu depresjogennym, stresów cywilizacyjnych).

Zagrożenia związane z depresją

Depresja jest przyczyną bardzo dużego osobistego cierpienia, jest także często przyczyną cierpienia osób bliskich. Depresja jest także chorobą, która może znacznie skrócić czas trwania życia. Pierwszą przyczyną „nadumieralności” chorych na depresję są samobójstwa. Uważa się, że od 15 do 25% osób chorych na depresję popełnia samobójstwo, choć dotyczy to w większym stopniu osób, u których choroba jest najbardziej nasilona.
Drugą przyczyną przedwczesnych zgonów są choroby somatyczne. Depresja może sprzyjać występowaniu chorób układu krążenia i nowotworów. Obniża odporność i znacznie utrudnia leczenie i rehabilitację chorób somatycznych.

Często zadawane pytania

Czy łatwo jest rozpoznać depresję?

Na podstawie wielu materiałów informacyjnych można dojść do wniosku, że rozpoznanie depresji nie jest szczególnie trudne – wystarczy dopasować do siebie punkty z różnych tabelek. Tak naprawdę rozpoznanie depresji to poważny problem, często wymagający udziału lekarza specjalisty.

Czy depresja jest chorobą uleczalną?

Niektórzy mówią, że depresja jest uleczalna, ale inni przypominają, że przecież nawraca, jedni mówią, że leki przeciwdepresyjne mogą pomóc, inni piszą, że uzależniają i „niszczą mózg” – komu należy wierzyć? Która koncepcja jest słuszna?
Depresja jest chorobą uleczalną, choć w przyszłości może nawracać. To, że objawy jakiejś choroby mogą w przyszłości pojawić się znowu, nie powinno być w żadnym przypadku przyczyną zaniechania leczenia. Wiele osób niemal każdej zimy choruje na przeziębienie (grypę, nieżyt dróg oddechowych itp.). Czy to powód, żeby się nie leczyć? Czy oczekując na następną chorobę należy zaniechać szczepionek przeciwgrypowych? Moim zdaniem taki pomysł byłby absurdalny. Mimo, iż wiemy, że depresja jest chorobą nawracającą, lecząc ją koncentrujemy się na tym epizodzie, który jest teraz, a nie zamartwiamy tym, który może wystąpić (ale którego może także nie być!) w przyszłości.

W jaki sposób należy leczyć depresję?

Podstawową metodę stanowią leki przeciwdepresyjne. Z całą pewnością nie są one uzależniające, nie powodują także żadnych uszkodzeń mózgu, a ich przyjmowanie nawet przez dłuższy czas nie powoduje żadnych ujemnych następstw (choć jest rzeczą oczywistą, że nie przyjmuje się ich bez potrzeby). Dobór właściwego leku przeciwdepresyjnego zależy od lekarza prowadzącego. Może się tak zdarzyć, że pierwszy stosowany lek nie pomoże, jednak nigdy nie powinno to być przyczyną rezygnacji z leczenia, ponieważ różne leki mają różne mechanizmy działania, i to, że jeden lek nie zadziałał wcale nie oznacza, że mamy do czynienia z „depresją nieuleczalną”. Nie ma żadnych dowodów na dobre działanie „medycyny niekonwencjonalnej” w leczeniu depresji. Wręcz przeciwnie, jeśli stosowanie niekonwencjonalnych metod leczenia miałoby opóźnić podjęcia prawidłowej terapii, to należy zdecydowanie uznać je za szkodliwe i stwarzające zagrożenie dla życia osoby chorej.

Czy można poznać, że osoba chora na depresję chce popełnić samobójstwo i czy można temu zapobiec?

Czasem udaje się zapobiec tragedii, jednak przewidywanie, że ktoś może popełnić samobójstwo jest bardzo trudne, często niemożliwe. Oczywiście należy zwracać uwagę na oznaki mogące wskazywać na to, że osoba chora czuje się zmęczona życiem, pragnie śmierci, planuje samobójstwo, ale trzeba też pamiętać, że zmiana biegu wydarzeń może przekraczać nasze możliwości i siły.

Co można zrobić dla bliskiej osoby, która ma depresję?

Najbardziej pomagamy będąc blisko, współczując w cierpieniu, pomagając w codziennych czynnościach. Zupełnie nie pomagamy, a nawet szkodzimy, pokrzykując, gniewając się na chorego lub usiłując czy wręcz zmuszając go do mobilizacji. Banalne „weź się w garść” nie tylko nie pomaga, ale przygnębia chorego i wpędza go w jeszcze większe poczucie winy. Nie ma łatwych sposobów pomagania komuś choremu na depresję. Nie należy też liczyć, że usiłowanie pomocy nie będzie nas kosztować żadnego wysiłku – przeciwnie, czasem nawet bardzo dużego. Jeśli nie stać nas na to, przynajmniej nie dobijajmy chorego sloganami, które wypowiada się łatwo, ale które w istocie nie mają żadnego sensu. Jeśli wydaje nam się, że chory może się „po prostu zmobilizować” to znaczy, iż nie rozumiemy istoty depresji.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 19 Gru 2011, 13:28 

Rejestracja: 29 Kwi 2011, 19:45
Posty: 435
Dla osób zainteresowanych depresją podaję dokładniejsze symptomy tej choroby .
Depresja - zaburzenie psychiczne z grupy chorób afektywnych charakteryzujące się objawami, które można następująco pogrupować:

* symptomy emocjonalne: obniżony nastrój - smutek i towarzyszący mu często lęk, płacz, utrata radości życia (począwszy od utraty zainteresowań, skończywszy na zaniedbywaniu potrzeb biologicznych); czasem dysforia (zniecierpliwienie, drażliwość);

* symptomy poznawcze: negatywny obraz siebie, obniżona samoocena, samooskarżenia, samookaleczenie, pesymizm i rezygnacja, a w skrajnych wypadkach mogą pojawić się także urojenia depresyjne (zob.Zespół Cotarda);

* symptomy motywacyjne: problemy z mobilizacją do wszelkiego działania, które może przyjąć wręcz formę spowolnienia psychoruchowego; trudności z podejmowaniem decyzji;

* symptomy somatyczne: zaburzenie rytmów dobowych (m.in. zaburzenia rytmu snu i czuwania), utrata apetytu (ale w depresji łagodnej czasem obserwuje się wzrost a nie spadek wagi ciała chorego), osłabienie i zmęczenie, utrata zainteresowania seksem, czasem skargi na bóle i złe samopoczucie fizyczne.


Niżej piękne opowiadanie o smutku i o czymś jeszcze…

SMUTEK


Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż już była bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
-Kim jesteś? Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały:
-Ja?...Nazywają mnie smutkiem.
-Ach! Smutek! -zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
-Znasz mnie?- spytał smutek niedowierzająco.
-Oczywiście, przecież niejeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
-Tak sądzisz...-zdziwił się smutek- To dlaczego nie uciekasz przede
mną. Nie boisz się?
-A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież wiesz, że
potrafisz dogonić każdego kto przed Tobą ucieka. Wiesz
mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?
-Ja...jestem smutny-odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego.
-Smutny jesteś...-powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową- A co cię tak zasmuciło?

Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył.
-Ach...wiesz...-zaczął powoli i z namysłem- najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy-i znów
westchnął-wiesz...,ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.

Mówią: tralala la, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności.

-Masz racje-potwierdziła staruszka- ja często widuje takich ludzi.
Smutek jeszcze bardziej się skurczył.
-Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy, gdy jestem przy nim. Może spotkać się sam z sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w
którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak boli! Przecież wiesz, że wtedy, gdy człowiek pogodził się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia.

Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.

-Płacz, płacz smutku-powinieneś już dalej wędrować sam. Musisz teraz odpocząć, żeby potem znów nabrać sił. Nie, nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy cię nie pokona.

Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:

-Ale...ale kim ty właściwie jesteś?
-Ja? - zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko.

JA JESTEM NADZIEJA!!!


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: Milczenie Boga
PostWysłany: 23 Gru 2011, 21:17 
Awatar użytkownika

Rejestracja: 25 Sty 2011, 01:27
Posty: 36
Podejdź tu, Boże

nie bój się
podejdź
opowiem ci
jak brakuje w ludziach
ludzi

usiądź
dawno cię nie było
uspokój oddech świata
i posłuchaj krzyku
rozbitego o wiatr

chodź
nie bój się
opowiem ci
o wszystkim
co nas tu jeszcze trzyma

opowiem
tylko nie odchodź
za daleko

_________________
http://majkaskowron.blogspot.com/


Góra
Offline Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Odpowiedz  [ 18 posty(ów) ]  Moderator: puniek Idź do strony Poprzednia  1, 2

Wszystkie czasy w strefie UTC + 1 godzina


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 12 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Theme created StylerBB.net & intensys.pl