Jesus vive! (Jezus żyje!)
Jeszcze przed stanem wojennym, 32 lata temu, w Lasku Cygańskim - w Bielsku Białej padły po raz pierwszy te słowa, które towarzyszą mi do dnia dzisiejszego. Dość dziwne to było spotkanie. Może jednak zacznę od początku...
Zaprosił nas do domu starszy Pan, którego poznałam w szpitalu. Znalazłam się tam na prośbę księdza, który odprawiał mszę dla chorych. Ksiądz Jan był wówczas opiekunem naszej grupy modlitewnej. Kiedyś zapytał nas, czy nie poszlibyśmy razem z nim pośpiewać na chwałę Bożą. Zgodziliśmy się natychmiast, tym bardziej, że musieliśmy się nieco konspirować, gdyż msze te były prowadzone wbrew zakazowi ówczesnych władz, a nam ... młodym ... "łamanie tego typu przepisów" bardzo się podobało. Każdemu takiemu spotkaniu towarzyszyła RADOŚĆ. A za nią szedł ENTUZJAZM, który prowokował uśmiech na twarzach hospitalizowanych. Na jednym ze spotkań starszy Pan, który zakończył leczenie, zaprosił nas do domu. Podał adres i powiedział, że będzie z żoną czekał na nas. Wkrótce nadarzyła się okazja. Wzięliśmy gitary, śpiewniki i zapukaliśmy do drzwi ... Wparowaliśmy do domu, w którym Bóg z pewnością nie był na pierwszym miejscu. Myśmy jednak na początku tego nie wiedzieli. Z pełną MOCĄ wybrzmiało pierwsze ALLELUJA, potem zaczęły się pobożne rozmowy. Przysłuchiwała się im córka starszego Pana, mężatka z dwójką małych dzieci... Po jej reakcji widać było, że bardzo sceptycznie odbiera naszą grupę. Przy pożegnaniu zaś wypowiedziała następujące słowa, które stały się dla mnie prawdziwym wyzwaniem:
- jestem ciekawa, czy za 5 lat będziecie tacy pełni entuzjazmu jak dzisiaj? - umówmy się i zobaczymy - odpowiedziałam szybko.
Na każde święta wysyłałam kartkę ze słowami JEZUS JESZCZE ŻYJE! Nie otrzymywałam nic, aż do pewnego dnia, gdy przyszła odpowiedź ...
- mija 5 lat, jak jeszcze żyjecie, możemy się spotkać ...
No i spotkaliśmy się ... po 5 latach, potem po 10, 15, 20, 25 i 30. W 2015 będziemy obchodzić 35 rocznicę pierwszego spotkania. W tym czasie starszy Pan i Pani już umarli, Małgosia /córka starszego Pana/ została kilka razy babcią. Moje włosy też pokrywa już siwizna, babcią też już jestem, choć na razie "aniołkową". Z wieloma osobami z tamtej grupy nie mam już kontaktu, niektórzy z nich pokomplikowali sobie życie ... a ja nadal mogę powiedzieć JEZUS ŻYJE!!!
Mam świadomość, że gdyby nie Duch Święty, którego córka starszego Pana "wywołała do tablicy" nie miałabym o czym dzisiaj napisać. A dzień to szczególny ...
ŚWIĘTO ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO... NARODZINY KOŚCIOŁA... PRZYJŚCIE POCIESZYCIELA...
Wierzę, że dzięki Duchowi Świętemu mogę napisać o tej przygodzie, która dla mnie samej brzmi "jakby z bajki" . On jest darem Boga dla Kościoła, który troszczy się o to, aby nie umarła Dobra Nowina o Jezusie. Każdy ochrzczony otrzymał Go w darze. W sakramencie Bierzmowania Duch Święty potwierdza swoją stałą obecność poprzez różnorodne charyzmaty, które w dzisiejszych czasach bardzo mocno się ujawniają. Można je doświadczyć w sercu Kościoła.
_________________ www.alicjan.blogspot.com
|