Było zimne , deszczowe i szare popołudnie. Był to dzień powrotu do domu z długiego , trwającego trzy miesiące autostopu. Nagle krzyknąłem do brata : - Co oni robią ? . . . i za kilka sekund było po wszystkim. Trzymając się za ręce , jakaś para biegła do tramwaju na czerwonym świetle i wpadli wprost na jadącą ciężarówkę z przyczepą. Kobieta wyprzedzała mężczyznę o jeden krok i wpadła w przerwę między samochodem , a tą dodatkową przyczepą. Odwróciłem się plecami i usłyszałem zimny , głuchy dźwięk. Tak jakby ,, płaski mlask ,, .Odwróciłem się ponownie. Zobaczyłem lot kobiety , która odbiła się od przyczepy i upadła na środek drugiego pasa jezdni. Zbiegli się ludzie , a mnie chciało się wymiotować. Brat poszedł zobaczyć z bliska śmierć ! Za chwilę wrócił , był blady i w oczach miał łzy. - Wiesz - powiedział - ona już nie żyje , a ten facet ciągnie ją za rękę i mówi , że ma wstać. Ta krew zmieszana z deszczem i błotem. Koszmar. Zgasło młode życie. Piętnaście sekund za wcześnie przyszli na miejsce swojej wyroczni. Kilka sekund i gaśnie życie. Za szybko biegli po śmierć . . . My także za szybko biegniemy.
|