Nie lubię długich postów, ale tym razem nie da się milczeć.
Standard – wspólnie ustalone kryterium, które określa powszechne, zwykle najbardziej pożądane cechy czegoś, np. wytwarzanego przedmiotu czy ludzkiego zachowania (norma kulturowa).
Wspólnie ustalone kryterium ...
Dzisiaj usłyszałam rano w TV wypowiedź pani. NN, w świetle której jestem zacofana wobec standardów europejskich dotyczących filozofii życia, która w moim przypadku broni tego życia od samego początku jego istnienia. Zagotowało się we mnie, ale ... szybko, w imię tej samej filozofii życia ... zamknęłam buzię, która już chciała rzucić parę epitetów w stronę tej pani i zaczęłam się modlić za tych, którzy chcą decydować o cudzym życiu.
powszechne ...
Na tę cechę zwróciła pani NN i tu się myli, ani powszechne, ani pożądane. Owszem są tacy, którzy debatują nad tym, czy 12 tygodniowe dziecko jest dzieckiem, czy też nie, co mnie osobiście nie mieści się w głowie. Taki schemat myślowy prowadzi bowiem do absurdalnej tezy, że człowiekiem się jest w zależności od tego - jak się wygląda? W historii już byli tacy, którzy tym tropem poszli ...
... odpowiedni wzrost ... odpowiedni nos ... odpowiedni kolor oczu, włosów, skóry ... itp. itd.
Historia już oceniła ten światopogląd, ale widać, że nie wszyscy skorzystali z jej POWSZECHNEJ oceny bezsensownej śmierci.
najbardziej pożądane cechy ludzkiego zachowania ...
Dlaczego nie rozmawiamy o tym, jak pomóc rodzinom, które opiekują się dziećmi niepełnosprawnymi w należyty sposób?
Słusznie zauważyła pewna pani, która napisała do TV - dlaczego nie rozmawiamy o tym, jak pomóc rodzinom, które opiekują się dziećmi niepełnosprawnymi w należyty sposób. Wprawdzie napisała to jako argument za możliwością zabijania dzieci z PRZYPUSZCZALNĄ chorobą, ale jej tok myślenia, poza tym jednym faktem, podoba mi się. Znam bowiem wiele rodzin, które według mnie powinny dostać: jeden złoty medal za innowacje w rozwiązywaniu problemów opieki nad chorymi dziećmi, drugi zaś za pokonywanie barier społecznych norm, które negują ich miłość do własnych dzieci.
Dlaczego nie dbamy o wychowanie seksualne społeczeństwa w taki sposób, by umiało ono zadbać "o własny brzuch"?
Tutaj znowu muszę wspomnieć o tych, którzy broniąc "cudzego brzucha kobiety" chcą zarządzać życiem drugiego człowieka. Czyż nie lepiej by było, abyśmy nieco ukrucili własne pożądanie ciała na rzecz ochrony życia?
Ktoś może mi zarzucić, że nie pojmuję "tych" spraw i dlatego tak mówię.
Wyprzedzę tę ocenę, aby uniknąć zbędnych dyskusji. Uważam, że akt seksualny małżonków jest wspaniałym zamysłem Bożym, dzięki któremu mąż i żona mogą doświadczyć prawdziwości słów, że są JEDNYM CIAŁEM, SERCEM i DUSZĄ. Trzeba jednak nauczyć sie z tego daru korzystać w taki sposób, aby nie niszczyć żadnego życia. Mówi się tu najczęściej o dziecku. Lecz tu nie chodzi tylko o dziecko, ale także o żonę i męża, którzy mają PRAWO DOŚWIADCZAĆ MIŁOŚCI W TEN SPOSÓB. Muszą się jednak nauczyć siebie traktować podmiotowo, a nie przedmiotowo. A to wymaga nieraz heroizmu ponad miarę człowieka, dlatego w sakramencie małżeństwa upatruję siłę do pokonywania trudności w tym temacie.
***
Niepoanowanie rządz własnego ciała powoduje, że partnerzy traktują swoje ciała jak przedmioty do używania. Czy o takim standardzie europejskim myślała pani NN w porannym wywiadzie? Bo jeżeli tak - to wolę być zacofana.
_________________ www.alicjan.blogspot.com
|