Nie komentowałam tu tego Belfegorze z braku czasu i innych powodów. Nie wiem do kogo kierujesz, (choć znam Cie na tyle, że domyślam się, że odpowiesz, że nikogo, że to tekst uniwersalny) te słowa: są trzy możliwości: 1. Do Puńka - wątpie, czy tu jeszcze zajrzy po tym co przeczytał. 2. Do księdza Szpaka 3. I tym samym pośredno do mnie i uczestników pielgrzymki. Jak widzisz panuje pełna tolerancja dla Twoich poglądów, choć zarzucasz jej brak. Natomiast w miejscu, w którym również umieściłeś ten tekst i dostałeś brawa ja nie mam możliwości dodawania komentarzy. Nie wiem, czy wiesz, ta pielgrzymka w dokumentach kościelnych figurowała jako pielgrzymka młodzieży trudnej i uzależnionej. Oczywiście ks. Szpak zawsze hipisów kochał, ale myślę, że "hipisowanie" było tylko tłem, co nie oznacza - że go nie było, albo, że było udawane. Myślę, że dla Andrzeja zawsze ważniejszym od bycia hipisem, czy księdzem było BYCIE CZŁOWIEKIEM, co słusznie zauważył Julian Pakuła. Tak samo dyskusje, czy Szpak jest hipisem, czy nie jest, a kto jest, są przy tym wszystkim po prostu, krótko mówiąc groteską. Należy pamiętać, że były to czasy, kiedy problemem stało się uzależnienie na wielką skalę od ciężkich narkotyków i tak naprawdę, każdy kto zaczynał brać był od pierwszej dawki w zasadzie trupem. Nie było praktycznie żadnych metod leczenia. Były jednostki, które miały szczęście i nigdy nie było tak, że pojedyncza osoba była w stanie kogoś z tego wyciągnąć. Zresztą słysząc wiele zarzutów pod adresem Andrzeja, że zbyt wiele sobie przypisuje, zdziwiłam się, gdy na moje pytanie, czy komuś konkretnemu pomógł odpowiedział zgodnie z siostrą Jasią - że nikomu. (Choć czytałam np. w Łopocie, że wypowiadał się, że byli tacy ludzie, ale podejrzewam, że został po tym artykule posądzony o mówienie nieprawdy i zmienił zdanie). Jednostka taka musiała mieć wybitnie silną osobowość plus sprzyjające okoliczności typu szczęśliwa miłość, wsparcie rodziny itd. Ośrodki do tej pory nie prowadzą żadnych statystyk na temat tego jaki procent z osób opuszczających ośrodek żyje w abstynencji i jak długo, a leczenie jest głównie farmakologiczne, co powoduje, że człowiek z jednego uzależnienia przechodzi w inne. Do tej pory metody te nie są uznawane przez całe środowisko lekarskie. Dlatego ciężko wykazać, że praca Andrzeja, podkreślam praca, a nie zabawa, miała jakikolwiek sens. Najczęściej polegała ona na pomocy w podjęciu decyzji o leczeniu, czy po prostu profilaktyce itp. Poszedł na ulicę, do tych którzy byli dalecy od decyzji o jakimkolwiek leczeniu, lub wręcz ostentacyjnie je odrzucali, najczęściej ze strachu. Dlatego odrzucił propozycję utworzenia ośrodka, bo nie w tym był sens jego pracy. Na ostatnim zlocie w Krakowie była nawet osoba z jednego z takich ośrodków i potwierdziła, że wiele osób skierował do niego ksiądz Andrzej, który nigdy nie notował, komu pomógł. Ludziom Mimo iż droga jaką wybrał Andrzej nie daje wymiernych efektów, są ludzie, którzy mówią, że Andrzej im pomógł i to wcale nie musiałam ich daleko i długo szukać, bo wystarczyło, że ruszyłam się do pierwszego lepszego Monaru - 5 kilometrów od mojego domu i znalazłam taką osobę. Oczywiście są dziesiątki, tych którym nie pomógł. Są tacy, którzy nie brali po kilka lat i wracali, są tacy co zaczynali na pielgrzymce, a jak to boli wie tylko Szpak. Można obarczyć jego sumienie każdym takim przypadkiem, podobnie jak każdego biorącego udział w tych pielgrzymkach. Przecież także byłeś w Ruchu - a ludzie zaczynali brać - i co? Zresztą jest książka Kotańskiego" I Ty zaraziłeś ich narkomanią" - polecam. Potem doszedł AIDS i Szpak z kapłana hipisów stał się kapłanem umierających de facto. - I być może stąd ta nerwica Andrzeja, o której z politowaniem pisałeś na jednym z for. Twoje wyobrażenie osoby "oświeconej", "przebudzonej" - jako tonącej w szczęściu jest nieco naiwne i wzięte chyba z hinduskich obrazków. Być może pustka- nirwana - daje takie szczęście, ale miłość, przy całym swym pięknie, zawsze jednocześnie bardzo boli.
Adam Mioduchowski napisał list. Jest to list otwarty, więc mogę go zacytować, choć po Twoich słowach czuję się jakbym rzucała "perły między wieprze".
Drogi ksieże Andrzeju!!! Pozdrawiam serdecznie z Eko,,Szkoły Życia" w Wandzinie gdzie obecnie mieszkam i tworze. Wiele czasu upłyneło od naszego ostatniego spotkania podczas zlotu w Czestochowie i wiele zmian nastąpiło też w moim życiu. Andrzeju pragne Tobie podziękowac jak Ojcu za lata Twojej służby dla Jezusa i ratowania tych najsłabszych,zchorowanych,,odrzuconych przez społeczeństwo na jego margines,tych zbuntowanych z roznych subkultur,narkomanów,alkocholików,ateistów. I ja do takiej młodzieży sie zaliczałem.Zniewolony narkotykami,poszukujący sensu zycia i akceptacji wsrod róznych ludzi i kultur dalekich i bliskich.Zagubiłem sie w tym wszystkim. Zło jawiło mi sie jako dobro i na odwrót,narkotyki o malo nie doprowadziły wraz z filozofiami do powaznej choroby psychicznej. Wychowywałem się w czasie buntu lat 60,pacyfka od dziecka mi towarzyszyła choć w tamtym czasie nie bardzo wiedziałem co symbolizuje ale włożono mi ją jako ozdobe i jako dziecku nosiłem ją z dumą. Póżniej przyszło zrozumienie czym ona jest,gdy wsłuchany w opowieści moich starszych kuzynów i i ich przyjaciół z otwrtymi ustami w podziwie do wierszy i tego czym żyli i jak sie ubierali zaczynałem być jednym z nich. Jako maskotka jeżdziłem ze swoimi kuzynami którzy juz wtedy mówili o sobie że są hippisami na koncerty poezji spiewanej,rockowe,bluesowe.. Na tych koncertach zauwazyłem,że podobnych ludzi do moich kuzynów i mnie jest więcej,malo tego mają podobne zdanie na temat pokoju,służby wojskoej i systemu w którym przyszło nam żyć. Pojawiły sie też narkotyki.Widziałem jak moi znajomi je biorą i twierdzą,że po nich są jakby w raju.Zapragnołem i ja zaznac tego uczucia ale nikt nie chciał mi ze względu na mój mlody wiek podać działki. Pamiętam,że mnie przeganiano,odpychano argumentując nawet siłą jak bardzo sobie nie życzą bym sięgał po jakiekolwiek środki odurzające. Jednak dla takiego upartego smarkacza jak ja nie było rzeczy niemożliwych.i poprzez szantaż swoich kuzynów że ich wydam ich matkom a moim ciociom przyćpałem morfine. I tak wszedłem w świat narkotyków.Moja Mama zajęta nauką i praca nie zauważyła zmian we mnie a ojczym wogóle sie mna nie interesowal. Żyłem swoim życiem,chodzilem do szkoły,brałem narkotyki robiąc od czasu do czasu wypady na koncerty i spotykając sie z ludzmi o podobnym myśleniu do mojego. czytaliśmy Hlaske,Bujaczka,Stachure.naćpani dyskutowaliśmy na temat hipisow amerykańskich i ich wolnym życiu. Ktoś wtedy wspomniał o tym że spotykają sie i u nas dzieci kwiaty na zlotach i że nawet w tych spotkaniach bierze udział ksiądz. Wybrałem sie z ekipą na jeden ze zlotów w Częstochowie i poznałem tam Ciebie Andrzeju i zdziwiłem sie że Ksiądz katolicki z taką miłością patrzy na otaczającą Go młodzież mało tego tak potrafi pięknie mówić o Jezusie i Jego miłości do człowieka. To podczas tego zlotu dowiedziałem sie ,że dla Jezusa jestem ważny i jestem w Jego oczach cenny i że Jezusowi i Tobie zależy bym był zbawiony. Nie znałem Pisma Swiętego ale wiem ,że wracałem z przeświadczeniem iż musze Je przeczytać.Przeczytałem Biblie ale w owym czasie nie wniosła nic do mojego życia.Przyjołem Ją jako książke biograficzno,historyczna nie patrząc na aspekt duchoey. Podzcas następnych zlotów,Bydgoszcy,Krakowie,Poznaiu.Warszawie,Szczecinie i wielu innych miejscach zaczołem uczestniczyć w nabożeństwach jakże innych od tych do których zmuszali mnie rodzice a ktorych unikałem. Te w czasie zlotów były jak misterium pełne muzyki i śpiewu uwielbienia.Każdy mógł zabrać głos,powiedzieć swoje świadectwo lub o swojej religii.a nawet wyrazić swoje poglądy bez względu czy był katolikiem,protestantem,buddystą,krisznowcem. Wielu wspaniałych ludzi tam poznałem wnoszących sobą i tym co tworzyli do Ruchu Hipisowskiego i kultury polskiej. Wspomne Korteza,Tarzana,Dylana,Dawida,Jenis,Dekabryste,Hermesa,kwakiego,Korka,Kołka,Organiste,Majora póżniejszego twórce Pomarańczowej Alternatywy i wielu wielu innych.Ja sam malowałem i rzeżbilem pomimo że brałem narkotyki i byłem nimi zniewolony totworzyłem.Jedną z moich prac płaskorzeżbe Jezusa stojącego na kuli ziemskiej w wpisaną w nią pacyfką ofiarowaliśmy w Poznaniu Generałowi zakonu Selezjańskego. Podczas zlotów i pielgrzymek w których uczestniczyłem idąc z Warszawy,Gory Sw.Anny,Lichenia,Kazimierza Dolnego,Szczyrku.często słyszałem bym zastanowił sie nad tym co robię ze swoim życiem biorąc narkotyki. Od Ciebie Andrzeju usłyszałem ze nie jestem człowiekiem wolnym jak mi sie wydawało a wręcz przeciwnie że jestem w niewoli narkotyku bez którego nie potrafie już żyć i normalnie funkcjonować.Podobne słowa padały z ust starych hpoli którzy nie ćpali i przed narkotykami przestrzegali innych. Ja tłumaczyłem swoją wolność tym że moge robić z sobą i swoim życiem co chce tak aby nie szkodzić innym i bawić sie życiem tu iteraz nie patrząc na przyszłość i na to co mnie czeka gdy umre. Drogi Andrzeju byłrm tez jednym z tych któży przystwarzali Tobie kłopotów podczas pielgrzymek-kosiłem pola makowe za które Ty póżniej musiałes sie tłumaczyć a często pokrywać koszty zniszczeń które wraz z innymi wśród upraw czyniliśmy. Ty jednak rozumiałeś co to jest nałóg i nie potępiałes nas jak czynili to inni ale też i nie pochwalałeś tego co robimy wskazując nam wyzwolemie przez Chrystusa krew. Słowa te zrozumiałem po latach... Przestałem jezdzić na zloty by nie szkodzić sobą całemu Ruchowi. Dzialalem w Ruchu Wolnośc i Pokój i Solidarnosci Walczącej wspirając przemiany ustrojowe w kraju. Słowa które Andrzeju od Ciebie o Jezusie usłyszałem i o tym kim On jest dla każdego grzesznka i w moim życiu powróciły jak latarnia rozjasniająca mroki mojego zaćpanego życia .Przypomniały ze jest ktoś kto może mi pomóc bezinteresownie i bezwarunkowo gdy zawiedli ludzie,lekarze,terapeuci za darmo i za pieniadze gdy zawidłem sam siebie. Spotkałem też Prezesa nie tego z Bieszczadow ale Prezesa Krzyśka z Radomia na Famie w Swinoujściu odmienionego i wolnego od narkotykow.Zapytałem go co sie takiego stalo ze uwolnił sie od narkotyków i odpowiedział mi że z nałogu uwolnił go Jezus.I znowu przypomniały mi sie Twoje słowa o wierze o Stwórcy i życiu wiecznym.Potwierdzał te słowa Krzysiek Prezes który zaprosił mnie na grupe domową gdzie rozważano Słowa Pisma Świetego. Pomimo że bralem dalej narkotyki to uczestniczyłem w spotkaniach tej grupy i rozważaniach Biblijnych.Stwierdziłem że ludzie których poznałem są radośni i emanujący Bożą miłoscią tak jak Ty Andrzeju podczas naszych nielicznych spotkań. Zapragnolem tej radości i tego by Bóg uwolnił mnie od nałogu.Poprosiłem ludzi by modlili sie o moją trzeżwość i w godzinach kiedy to robili mi wypadały strzykawki z rąk,gubiłem narkotyki.Lekarze w tym czsie nie chcieli mnie kierować na detox z obawy że mój organizm odtrucia nie wytrzyma. Ludzie sie modlili a ja w bunkrze po niemieckim wychodziłem na sucho i wyszedłem z nałogiu.Wyznałem wtedy w szczerej modlitwie że Jezus jest moim Panem i by odmienił moje życie. Andrzeju to dokonało sie -teraz jestem nowym Bożym człowiekiem,Jezus dał mi nowe życie i od 10 lat jestem trzezwy.Jezus wyciągnoł mnie z nałogu i wielu śmiertelnych chorób i pomomo że jestem w pełno objawowym AIDS żyje i normalnie funkcjonuje.Pomagam poprzez sztuke wyjść innym z nałogu motywując ich do życia.jestem też liderem grupy chrześcijańskiej tu w EKO,,Szkole Życia" w Wandzinie gdzie tu podczas spotkań mówie o Jezusie i o życiu wiecznym będąc żywym świadectwem Jego działania tu i teraz. Prowadze też terapie zajęciową z chorymi przebywającymi w ośrodkowym hospicjum i Oddziale Opiekuńczo leczniczym. Prowadze prelekcje w szkołach i kościołach różnych denominacji chrzescijańskich. To drogi Księże Andrzeju tak po krótce o sobie i chce byś Ojcze wiedział że zasiałeś we mnie ziarno wiary które po latach wykiełkowało i dziś daje owoce w postaci nawróceń i zmiany życia wielu istnień ludzkich. Każdego dnia w modlitwach dziękuje Bogu że postawił mi Ciebie Księże Andrzeju na mojej drodze i dziękuje za twoją służbe dla tych wszystkich zagubionych i potrzebującuch miłości którą Ty im tak jak Jezus ofiarowujesz. Andrzeju kończąc dziękuje że uratowałeś moje życie od śmierci i że w Jezusie mam życie wieczne. Niech dobry Bóg Tobie błogosławi w Twojej pracy. Z Bogiem. Adam Mioduchowski -Admi
Ciekawie o fundamentaliźmie pisze Wikipedia Zarzut fundamentalizmu, ze względu na pejoratywną wymowę tego określenia, często jest umyślnie wykorzystywany w mowie nienawiści w celu zdyskredytowania oponenta. Nazwanie kogoś mianem "fundamentalisty" we współczesnym społeczeństwie zwykle skutkuje przeniesieniem sporu ze sfery merytorycznej dyskusji na płaszczyznę emocjonalną. Takie działanie ma na celu skojarzenie z przeciwnikiem odczuć negatywnych, i tym samym ustawienie się po stronie przeważającej. Obawiam się, że moja wypowiedź nic nie zmieni. Odnoszę się tu nie tylko do Twojej wypowiedzi z felietonu PYSZNY, ale także do innych rozproszonych w różnych miejscach. Wydaje się, że masz swój cel, ale nie jest nim na pewno porozumienie. Mieliśmy spotkać sie w Krakowie. Porozmawiać. Nie dojechałeś. Unikasz bezpośredniej konfrontacji na rzecz podchodów jak powyżej. Ja już nie będę się w nie bawić. Jest to moja ostatnia wypowiedź na tentemat.
NA TWOJĄ PROŚBĘ PRZENOSZĘ TEN PYSZNY FELIETON.
_________________ W życiu najważniejsze jest wyrobienie dramatyczne i elementy baśniowe M. Hłasko Sowa córka piekarza.
|