Katakumby
Siedzę w poczekalni pod gabinetem lekarskim. Poczekalnia, jak to poczekalnia - ciężkie powietrze od schorowanych oddechów, kilka krzeseł, stolik, a na nim sterta kolorowych gazet. Omijam je jak zwykle, albo jak słodkie do mdłości ciastka z lukrem. Mija pół godziny, godzina, no cóż, postanawiam zerknąć, co ten kolorowy świat myśli o religii; Twój Styl , Pani, Zwierciadło i co tam jeszcze. Dziwne słowa naskakują nagle na mnie, jak nie powiem kto; niezbędnik lansera, smartfon, iphone, i'pod, bleccbery, związki a'la patchwork – ponoć ostatnio najlepsze i inne. A za nimi w równym rzędzie, w ramach modnego, samodzielnego myŚlenia podążają nachalne rady: jak żyć, jak planować karierę, jak urządzić dom, kuchnię, sypialnię, co jeść, z kim spać, albo wręcz przeciwnie nie spać. Magdalena Cielecka np. jest trendsetterką - (tzn. wyznacza trendy) czytam, a jej chłopak Chyra, poza problemami z alkoholem, ma fajny szalik. Natrafiam na te same osoby piszące „te same” felietony chyba już od trzynastu lat - kiedy to ostatnio miałam w ręku takie kolorowe cacko. ( Uraczył mnie lukrowanym dziełkiem mąż na porodówce. No bo wiadomo, na porodówce same nudy, więc gazeta była mi niezbędna.) Ze stron spogląda Olga Lipińska, której nieśmieszne podrygi pamiętam jeszcze z dzieciństwa. Podobno w międzyczasie zmienił się ustrój, ale pani Olga potwierdza, że był to tylko niezły kabarecik. Forma już nie ta, więc zamiast podskoków, podryguje piórem, pisząc felietony, w ogłupiającym rytmie mass mediów. W każdym z nich coś tam bąknie mimochodem o bezsensie klepania zdrowasiek, czy moherowym zakłamaniu – scenariusz od 40 lat tan sam... Agata Passent, wprawdzie młodsza, ale tata Daniel, odrobił za nią lekcje, więc przytupuje w rytmie pani Olgi i reszty towarzystwa, roztrząsając np. problem ksenofobii wśród Polaków, przejawiający się m.in. brakiem Wietnamczyków na koncertach w warszawskiej filharmonii. Cały felieton poświęciła oazówce, która wg niej jest typem przebiegłym i chytrym niczym Cosa Nostra, skąpym i do tego jeszcze fatalnie ubranym... Jakaś gwiazdka, która co dopiero zdjęła z zębów aparat również dostała pozwolenie na felieton – pisze nie wiadomo w sumie o czym – jednak, co wytłuszczono grubym drukiem jest ochrzczoną katolicko buddystką. Jakoś trzeba się wkupić do panteonu gwiazd. W końcu mantra zdecydowanie bardziej trendy brzmi, aniżeli zdrowaśka. New Age także ma dość wysokie notowania. Między reklamami ciuchów od 1 tys. za sztukę, trochę buddyzmu, trochę jogi, trochę wróżb, ten sam co przed rokiem horoskop – ot i całe duchowe życie wyemancypowanej, aspirującej Kowalskiej. Co i rusz przykuwa uwagę przeraźliwa anoreksja, czy cennik usług chirurgicznych: ostatnio zalecają wypełniać sobie tłuszczem łydki, bo to sexi i kosztuje tylko 1500. Pani Niezgoda natomiast znowu jest Prezesem: oświadcza bez zażenowania Kammel, a buzię ma przy tym błyszczącą jak drewniany Pinokio. Ze smutkiem stwierdzam, że pani Kofta, z twarzą tak ponaciąganą, że od samego patrzenia na nią, boli mnie własna, również milczy na religijne tematy, choć wiek moherowo - różańcowy przecież już dawno osiągnęła.. Szukam, szukam, bądź co bądź większość Polaków to katolicy, może ktoś, gdzieś, coś, może jakaś ciekawa modlitwa do tramwaju? Nic z tych rzeczy, ale coś tam niekiedy pod kolorowym ubrankami się odzywa, w końcu,to nie manekiny, czy wieszaki, tylko ludzie – wtenczas mowa o przekazywaniu pozytywnej energii, pozytywnym myśleniu i tak dalej – ale broń cię Pozytywna Energio o modlitwie. Niedawno musiałam przetłumaczyć na angielski psalmy. Odszukałam firmę – „super hiper profesjonalne tłumaczenia” – specjalistyczne, medyczne, pirotechniczne itd., itp. ale psalmy – nie zajmujemy się tego typu tekstami. Kiedy w dziesiątej firmie przestraszonym głosem, miły pan odpowiedział, że mi „tych psalm” (tak powiedział, to nie błąd) nie przetłumaczy, znalazłam ukojenie w ramionach poczciwego dziadka google, który bez szemrania w ciągu pięciu sekund, średnio dobrze, ale zrobił to ! Wreszcie po męczącej lekturze czas wrócić z kolorowego, „tolerancyjnego” świata, tam gdzie moje miejsce, czyli do „katakumb”.
Z pozdrowieniami z kulturowych i społecznych katakumb – Oazówka.
|