96. Będąc terapeutą ulicznym [ nigdy nie podobało mi się to określenie] dawałem Dzieciątkom swój własny świat. Nic im nie narzucałem i nie zmuszałem do akceptowania moich poglądów o narkotykach, a tylko godzinami rozmawiałem z nimi. Byłem dla nich kochankiem , przyjacielem i ojcem , małym dzieckiem , czasem nawet wrogiem. Pozwalałem na wszystko i nie potępiałem za ich ćpunowe numery. Ładowałem w ich dusze ciepło i jeszcze raz ładowałem, nie patrząc na skutek w tym momencie. Wiedziałem , że kiedyś to zaowocuje. Mogły spać na spektaklu teatralnym , a na seansie filmowym schować się w toalecie , aby sobie puknąć. Nie musiały przychodzić na spotkanie , ale ja dzwoniłem. Kupowałem im towar , często też mając pieniądze mówiłem , że nic z tych rzeczy ! Dzwoniłem codziennie. Wiedziały , że jestem z nimi , a ja wiedziałem , że one są ze mną. Bardzo często zakochiwałem się w którymś z Dzieciątek i ono we mnie. Kochałem jak dziecko , tworzyłem dla niego bluesy i płakałem gdy odchodziło. One jak ćpały kiedyś , tak ćpały dalej , a może nawet więcej. Pewnego dnia budziły się i przestawały ćpać na zawsze . One przestawały ale . . . ale ja zacząłem.
|