W wieżowcu przy kinie Atlantic -tym na tyłach Domów Towarowych Centrum - pod adresem Rutkowskiego 35 (obecnie Chmielna 35) znajdował się sklep polskiego wydawnictwa płytowego Tonpress. Jeszcze w czasach szkoły podstawowej, przed 1981 rokiem, prawie codziennie po zajęciach odprowadzałem w jego okolice do domu kolegów z klasy (późniejszych kumpli z zespołu). Przed pożegnaniem zawsze zaglądliśmy do sklepu i sprawdzaliśmy, czy na jego półkach nie pojawiło się przypadkiem coś nowego, chociaż wiadomo było, że premiery zdarzają się rzadko – zazwyczaj raz na kwartał. Lekcje w podstawówce upływały mi często w oczekiwaniu na wizytę w sklepie. Nasze życie, tzn. moje i moich kolegów z wieżowca zaczynało być powoli podporządkowane premierom płyt. Ci, którzy w nim mieszkali, prawie wszyscy posiadali kompletną kolekcję płyt Tonpressu. To czyniło z nich elitę. Codziennie o godzinie 15stej z północnego okna otwartego szeroko na 19 piętrze w mieszkaniu Tomka Secomskiego ryczały z głośników małe czarne gramofonowe płytki. Większość wydawanych przez Tonpress płyt to były właśnie single - zarówno polskich jak i zagranicznych zespołów.
W 1983 pojawił się w sklepie analog Dezertera. Ta kapela uchodziła obok TZN Xenna za najważniejszy zespół drugiej fali polskiego punk rocka. Wydanie ich płyty jest dla mnie przełomem w historii rodzimej fonografii - nigdy przedtem tego typu muzyka nie została oficjalne opublikowana. Z Dezerterem i z naszą dzielnicą wiąże się jeszcze jedna historia. Vis a vis szkoły podstawowej im. Janusza Korczaka, do której przez 8 lat uczęszczaliśmy, znajdowało się kino o nazwie Świat. To było miejsce nie tylko kontaktu z polską i radziecką kinematografią… odbywały się w nim wszystkie ważne apele szkolne, podczas których głównym wydarzeniem – oprócz przemowy Pani dyrektor – był przemarsz pocztu sztandarowego. Wczasach szczeniackich kolega z zespołu był nawet przez pewien czas wytypowywany do wybijania na werblu rytmu do przemarszu „sztandarowych”. Z tego co pamiętam kino Świat nie cieszyło się wielką popularnością – w Śródmieściu prym wiodły Relax, Atlantic i Palladium. Ich repertuar był prawie identyczny.
Jednak w przeciwieństwie do nich to właśnie kino Świat odegrało historyczną rolę w rozwoju nowej subkultury w Warszawie, a to za sprawą wydarzenia, które miało miejsce w 1982 roku. Z sali pokazowej kina wychodziło się do szerokiego, bardzo długiego pomalowanego na biało korytarza, który robił niesamowite wrażenie głównie ze względu na swój całkowicie przeszklony sufit. W 1982 zespół Dezerter występował tu na żywo w ramach sesji zdjęciowej do filmu dokumentalnego pt. „Być człowiekiem” w reżyserii Juliana Pakuły . To miało być studium postaw i zachowań współczesnej młodzieży polskiej z kręgów marginesu: narkomanów, hippisów, punków (więcej na ten temat
www.filmpolski.pl/fp/index.php/424976). Film został zresztą nagrodzony na XXIII Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie za „dokumentację ważnego tematu”. W każdym razie koncert Dezertera przyciągnął całkiem sporo młodych ludzi - uczestniczyło w nim nawet kilku z nas, m.in. Tomek Secomski, późniejszy gitarzysta Exekucji, zmarły w drugiej połowie lat 80-tych, czy Alex Kłoś, aktualnie dziennikarz Gazety, były gitarzysta m.in. The Klaszcz. Relacja z koncertu - przekazywana z ust do ust - zyskała wymiar legendy, pchnęła wielu moich kolegów w stronę punk rocka. Teraz brzmi śmiesznie, a było to naprawdę wydarzenie, które odmieniło na zawsze losy wielu małolatów z dzielnicy. Punk to było wtedy coś bardzo artystycznego, buńczucznego. To było rasowe. Przyciągające. Z drugiej strony trzeba było mieć sporo odwagi. Punk nie dotarł do nas do Polski tak jak wszystkie kolejne głośne mody poprzez media, przez ekrany telewizorów czy zdjęcia z pism kolorach. Punk rozprzestrzeniał się za sprawą słowa mówionego, poprzez koloryzowany przekaz z ust do ust, był owocem naszej rozbudzonej wyobraźni, ucieleśnieniem naszych marzeń o Zachodzie, o graniu muzyki, sposobem na uwolnienie od ciężaru systemu, któremu służyły media i szkoła, czasem nawet rodziny, otwartym „zaworem” młodzieńczej wściekłości, był wyrazem pragnienia bycia innym niż ci wszyscy debile wokół nas hołdujący ogłupiającej ideologii Trybuny Ludu. Punk był strzałem w mordę szarości. O tak szarość była znienawidzona. Polska była wtedy naprawdę okropnie szara i przygnębiona. Mając po piętnaście, szesnaście lat mieliśmy dość polskiej martyrologii i cierpienia narodu. Dokładnie tak samo jak pieprzenia o roli PZPR w życiu obywateli, czy o skutkach II wojny, która wydarzyła sie ponad 30 lat wcześniej.
Podobała nam się stylistyka punka, była fajniesza od wszystkiego co do tej pory poznaliśmy.
W odległości 300 m od kina Świat,w którym grał Dezerter mieścił się dom partii – siedziba PZPR (teraz budynek GWP). Na wielkim transparencie wywieszonym na jego północnej stronie widnieć powinno hasło: „Młodzież siłą Partii i narodu”. Nie pamiętam, może zresztą coś takiego, kiedyś na nim umieszczono .
Pozdrawiam.