Jesteś tutaj: Strona główna / Rekolekcje z naszym Przyjacielem Andrzejem Szpakiem - lekcja 11

Rekolekcje z naszym Przyjacielem Andrzejem Szpakiem - lekcja 11

2017-12-20

Tematem, jaki wybrałam na dzisiejszą część, jest Zwątpienie. Pojawia się ono w życiu każdego człowieka, a szczególnie bliskie jest wszystkim tym, którzy mają „artystyczną duszę”. Zwątpienie towarzyszyło największym mistykom Chrześcijaństwa i wielu świętym. Było także obecne w życiu księdza Andrzeja Szpaka, ale dla mnie jest ono jedynie potwierdzeniem i świadectwem jego wielkiej wiary i oddania się Panu.

Marzec 2017

W bardzo zimny poranek, wcześnie rano spotkaliśmy się na katowickim dworcu z ks. Andrzejem. Miałam mu pomóc przewieźć pociągami ogromną ilość bagaży i pakunków na prezentację książki „Stań się” w Łodzi. Moim zadaniem było również stworzyć relację z tego pięknego wydarzenia jakim był zlot. Tego dnia czekały nas same niemiłe niespodzianki, a wszystko jak na złość się nie układało… Zmieniono peron, z którego odjeżdżał pociąg, rzeczy było zbyt dużo jak na dwie osoby, panował wielki chłód… Andrzej był perfekcjonistą, który chciał aby wszystko na chwałę Boga Ojca, było idealne oraz pełne harmonii. Widziałam smutek na jego twarzy, gdy sprawy nie układały się jak powinny… Gdy pociąg uciekł, zaczął płakać jak dziecko. Nawet krzyczeć, patrząc w niebo, słowami pełnymi zwątpienia. W tej słabości jednak, widziałam autentycznego człowieka – wielką siłą jest nie ukrywać łez. Zwłaszcza w przypadku mężczyzny. Najlepszy przykład daje nam Ewangelia w postaci momentów, gdy Pan Jezus płakał.

Bóg chce nasze emocje, kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Jest obecny zawsze, nawet w naszym najgorszym zwątpieniu. Wtedy gdy Go nie czujemy, na nowo szuka drogi do naszego serca aby być w pełni obecnym i nas pocieszyć.

Katowice już nierozerwalnie będą mi się kojarzyć z Andrzejem Szpakiem. Szczególnie szary dworzec, pełny milczących ludzi. Te stare ławki pamiętają nasze rozmowy. O świecie, o smutku ludzi, których mijaliśmy po drodze….

Listopad 2017

Był to jeden z ostatnich, jesiennych dni na Śląsku. Zmęczona całym dniem odwiedzania miejsc, które wzbudzają u mnie sentyment, zdecydowałam się na spędzenie wieczoru w jednym z moich ulubionych barów nocnych w Katowicach. Jest to całodobowy pub niskich lotów, gdzie w oparach dymu papierosowego siedzą stłoczeni ludzie. W ciemnym wnętrzu błyskają światła automatów do gier, a z szafy grającej rozbrzmiewają stare, dobre piosenki. Siadam przy barze, wyciągam książkę z tłumaczeniami wierszy Roberta Burnsa na język śląski oraz zamawiam mocną kawę, która ma mnie postawić na nogi. Po chwili zjawiają się pierwsi rozmówcy, ponieważ stojącego obok mężczyznę, ciekawi dlaczego czytam literaturę w języku śląskim. Tak zaczyna się temat mniejszości narodowych, później muzyki… Okazuje się, że rozmówca był bliskim sąsiadem Ryszarda Riedla. Po chwili w pubie rozbrzmiewa utwór „List do matki” zespołu Dżem. Wszyscy milkną „… Samotność to taka straszna trwoga, Ogarnia mnie, przenika mnie. Wiesz mamo, wyobraziłem sobie, że… nie ma Boga nie ma, nie ma Boga nie!...”

Tak w pubie, wśród ludzi zmęczonych życiem, pośród kufli z piwem i kieliszków wódki rozpoczął się temat wiary oraz zwątpienia. Czy Ryszard Riedel zaprzeczał istnieniu Boga tym utworem? Wśród strachu, smutku i pustki świat jawi mu się takim, jakby Bóg zapomniał o swoim stworzeniu. Razem z kilkoma osobami dochodzimy do faktu, że zwątpienie jest normalnym, ludzkim uczuciem. Zaledwie te kilka słów jest pretekstem do bardzo długiej, kilkunastominutowej dyskusji na temat Boga. Rozmowa ta angażuje wiele osób, cytowane jest Pismo Święte…

Dlatego wierzę, że Bóg ukazuje nam się zwłaszcza w smutnych i złych momentach. Przychodzi do nas przez sztukę i muzykę. Wchodzi do tych miejsc, gdzie najmniej byśmy się go spodziewali – na ulice, betonowe dworce, do pubów… Przychodzi do wątpiących, uzależnionych i słabych aby wylać na nich swą miłość. Nieśmy go zawsze w swoich sercach, gdziekolwiek podążamy – czy to do kościoła, czy do pubu…

Ela

 

 

 

 

Dlaczego się martwicie. Przypatrzcie się liliom na polu jak rosną, nie sieją, nie pracują, a jednak Bóg Ojciec Niebieski o nie dba. Bądźcie jak małe dzieci, pełni ufności nadziei, bądzcie jak małe dzieci takimi chce was mieć Bóg.\
Nie wiem, ktory to był rok ale z wyświęconych franciszkanów był Idzi a z nim dwóch braci Łazarz i Dominik. Dominik miał watpliwosci zwiazane z powołaniem i często na adoracji śpiewał taką pieśń / O Panie wspomagaj mnie, ażebym nie zwątpił w Ciebie. O Panie wspomagaj mnie, ażebym nie zwątpił nigdy w Twoją miłość./ Pewnego wieczora gdy Dominik ( juz dziś Michał ) wołał z przejęciem swoją własną prośbo - modlitwę, którą wszyscy z nim śpiewaliśmy wszedł do kościoła Andrzej i też zaczął wołać od progu. Dominiku nie grzesz, co więcej może zrobić Bóg, Co powinien więcej zrobić Bóg? Czy trawa może być bardziej zielona? Czy niebo jest za mało niebieskie?
Zupełnie nie rozumiałam tej sytuacji, nawet byłam zła, że Andrzej nam przerywa. Nie wolno nam wątpić!!!!!!!
To było wewnętrznym hasłem Andrzeja.
Nie wolno nam wątpić, ani w Boga ani w człowieka.

Marta

 

CAŁOŚĆ

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

do góry tworzenie stron internetowych