M.Maran napisał(a):
Alu, ja jestem dziewczyną, to raz,
a z tym wolnościowym egoizmem to jednak niezupełnie inna para kaloszy, dobrze jest uwielbić Boga w działaniu, ale chyba lepiej ofiarować Mu życie i coś dla Niego poświęcić. Granie na gitarze może służyć pieśniom uwielbiającym Boga, pod warunkiem, że to faktycznie ma służyć Bogu, a nie własnemu egoizmowi i pysze. Gromadzenie skarbów dotyczy też skarbów intelektualnych, nie ma co się łudzić, że pieniądze to jedyne zło tego świata. Jeśli ktoś faktycznie robi coś dla podniesienia życia duchowego, to dobrze, obawiam się jednak, że w dużej mierze postawa ludzi to modelowany chrześcijńsko kryptoegoizm,
pozdrawiam
Maria Maran
Bez ofiarowania swego życia Bogu nie ma nawet co zaczynać "czegoś więcej", gdyż idąc o własnych siłach nie podołamy naszym pragnieniom i ugniemy się pod ciężarem własnego egoizmu przyduszając przy okazji tych, którzy będą z nami.
W tym miejscu podzielę się swoim doświadczeniem, które być może komuś pomoże zrozumieć o co mi chodzi. Dawno to było, kiedy po raz pierwszy usłyszałam wezwanie Boga do ofiarowania Jemu swojego życia. Tak się tego wystraszyłam i miałam taką złość na Boga, że zaczęłam się z Nim dość ostro kłócić. Na końcu zaś wygarnęłam, że na takie zaproszenie to w życiu nie pójdę, gdyż ja zakonnicą nigdy nie będę, bo chcę mieć rodzinę, dzieci i cieszyć się wolnością, którą Bóg mi dał, a teraz chce mi ją odebrać. I gdy taka wewnętrznie rozkrzyczana i wzburzona stałam w Prudniku lesie, pod grotą Lourdzką - nagle, ni z stąd ni zowąd, przyszedł błogi pokój i jedna myśl:
-
"kto tu mówi o zabraniu ci czegokolwiek, ja chcę jedynie pomóc ci zrealizować twoje pragnienia"