alicja napisał(a):
Istota i sens chrześcijaństwa zawiera się w jego życiu duchowym.
Jeżeli ktoś tego nie dostrzega to jest albo wielkim ignorantem, albo bardzo pogubionym w sobie człowiekiem. Nie jestem tutaj od diagnozowania czyjejś duszy. Nie mogę się jednak powstrzymać od złych myśli, gdy słyszę wypowiedzi o Kościele, które ni jak się mają do nauki Jezusa, który jest Jego głową.
Czy to tak trudno zrozumieć, że:
Kościół, jako Wspólnota Ludu Bożego z ludzi słabych, narwanych i nieposkromionych się składa?
Kościół hierarchiczny nigdy nie będzie doskonały na tyle, by nie stać się solą w oku drugiego?
Kościół jest miejscem dla najsłabszych, którzy nie mają siły sami walczyć ze swoimi złymi skłonnościami?
Czy to tak trudno uwierzyć, że:
Bóg zaufał człowiekowi, pomimo smutnej prawdy o nim?
Jezus posłał Ducha Bożego w Dzień Pięćdziesiątnicy, by czuwał nad tą zgrają oszustów, pijaków, cudzołożników, żarłoków, złodziei, prostytutek, opętanych, by się wzajemnie nie pozabijali, ale by szli na miarę swoich możliwości drogą zbawienia?
Dziwię się, że:
wielu ludzi widzi przykrą prawdę o drugim człowieku, a o swojej biedzie zapomina.
***
Dość jednak narzekania! Lepiej wrócić do Ojców Pustyni, którzy próbują odpowiedzieć na mój brak zrozumienia i moje zdziwienie. Według nich walka z gnębiącymi nas namiętnościami jest naszym głównym chrześcijańskim obowiązkiem. To mordercza walka, która wiąże się z ogromnym cierpieniem i dlatego porównywana jest do ukrzyżowania. To dlatego wielu ludzi wymięka i woli żyć w iluzji, że są lepsi od innych. Nasuwa się pytanie o aktualność wskazówek świętych eremitów, skoro zostały one spisane przeszło tysiąc sześćset lat temu? Wystarczy jednak choć trochę zagłębić się w opisy walk duchowych, jakie przyszło im toczyć, by się przekonać, że problemy, z jakimi musieli się zmierzyć nie tylko nie odbiegają od naszych, lecz wręcz są z nimi tożsame!
***
Jak walczyć z demonami?
Przede wszystkim należy być bardzo czujnym. Pierwsza metoda walki z demonami polega na samoobserwacji, badaniu myśli i wyobrażeń, by w porę rozpoznać tą myśl, która może stanowić dla nas zagrożenie. W swoim dziele „Antirrheticon” („O sporze z myślami”) Ewagriusz proponuje, by walczyć ze złymi myślami za pomocą cytatów z Pisma Świętego...
c.d.n.
Tylko cytat ale na temat
KOŚCIÓŁ Z JEDNYM GOŚCIEM W ŚRODKU
Wtorek 5 lutego 2013
Było ich dwunastu na początku. Jeden, niekoniecznie najgorszy aczkolwiek za takiego go uznano, był zdrajcą i chciwcem, to Judasz (dla przykładu – Mt 26,14-16). Inny, przywódca towarzystwa, był tchórzem, zaprzańcem i nie umiał pisać ani czytać, to Piotr (dla przykładu – Mt 16,69-75). Kolejnych dwóch, braci, nie bez kozery nazwano „Synami Gromu” (Boanerges), bo byli gotowi z dymem puścić jedno z miast w Samarii z racji niegościnności mieszkańców (dla przykładu Łk 9,51-56), prawdziwi furiaci – to Jakub i Jan. Na dodatek ten drugi, Jan, to śpioch i wielbiciel drzemek w najmniej odpowiednich momentach (dla przykładu – J 13, 21-23). Beznadziejnym bystrzakiem był Tomasz, który nawet po zmartwychwstaniu nie dowierzał (dla przykładu – J 20,24-29). O Mateuszu da się powiedzieć, że największym jego talentem była korupcja celna (dla przykładu – Mt 9,9-13). Andrzej był mrukiem i zwykle wlókł się za swoim bratem, choć miewał przebłyski (dla przykładu – J 1, 40-42). Filip wsławił się brakiem zdolności kojarzenia i domagał się zobaczenia Pana Boga, mimo, że miał Go pod nosem (dla przykładu – J 14,8-10). Bartłomiej został chyba przez grzeczność wspomniany na kartach Ewangelii (dla przykładu – Mk 3,16-19), bo służył pewnie do noszenia plecaków za innymi. Następny Jakub, choć także niemota, przynajmniej zwołał pierwszy Sobór (dla przykładu Dz 15,22-35). Na koniec, specjalista od spraw beznadziejnych, Tadeusz (Juda), zdolny do zadawania bezsensownych pytań (dla przykładu – J 14,22).
Przytaczam odnośniki do konkretnych miejsc w Ewangeliach, aby nie być posądzonym o drybling wyobraźni. Ci panowie, dwunastka, to nic innego jak założyciele naszej wiary. Powiedziałbym – beznadziejne i nieciekawe towarzystwo. A teraz dodajmy do tego jeszcze jedną postać – Pana Jezusa. Dodaliśmy? I co mamy? Mamy Kościół. Kościół to suma beznadziejnych i dziwacznych ludzi plus Jezus Chrystus.
Jeden z biskupów jest podejrzany – i prawie t udowodniono – o molestowanie. Brrr! Jakiś proboszcz jechał po pijanemu i walnął w drugie auto! Brrr! Pewien wikary miał dziecko z parafianką. Brrr! Matka generalna (najważniejsza zakonnica w zgromadzeniu) zakochała się i poszła w świat z niekoniecznie błyskotliwym informatykiem. Brrr! Kurczę, ile skandali i głupot! Sam bym coś od siebie dorzucił, pewnie i każdy z was. Powiedziałbym – beznadziejne i nieciekawe towarzystwo. A teraz dodajmy do tego jeszcze jedną postać – Pana Jezusa. Dodaliśmy? I co mamy? Mamy Kościół. Kościół to suma beznadziejnych i dziwacznych ludzi plus Jezus Chrystus.
Kocham ten Kościół, z Panem Jezusem po środku.
www.itinerarium.pl